wtorek, 30 września 2014

Jesień

Koniec września nagrodził nas piękną pogodą. Taką jesień to ja rozumiem, piękną i złotą. Młoda chodzi na spacerki, zbiera liście i kasztany :) Tupta coraz dalej i coraz lepiej, coraz częściej też puszcza się i robi kilka kroków sama także na dworze. Na gimnastyce po materacu śmiga na małych stópkach na motorek, może to kwestia miękkiego podłoża? Młoda bardzo interesuje się innymi dziećmi, niestety muszę trochę chłodzić jej entuzjazm, bo zdarzyło się już, że podrapała kolegę z gimnastyki. Nie złośliwie, po prostu chciała go pogłaskać po głowie, a nie ma jeszcze wyczucia. Mamy na tej gimnastyce są różne. Ja jestem raczej z tych wyluzowanych. Owszem patrzę co Młoda wyprawia, pilnuję, żeby sobie lub innemu dziecku nie zrobiła krzywdy. Ale nie chodzę za nią krok w krok, nie asystuję przy każdym podniesieniu piłki, czy zabawki, pozwalam jej na pewną swobodę, oczywiście dostosowaną do jej wieku i umiejętności. Mam wrażenie, że bardziej (nad)opiekuńcze mamy patrzą na taką postawę z pewną dezaprobatą, ale się tym jakoś nie przejmuję. Poznałam na gimnastyce taką mamę, która ma podobne podejście do mnie. Jej synek, Kuba ma 10 miesięcy i jest na podobnym etapie rozwoju, przynajmniej ruchowo, jak Młoda. Bardzo sympatycznie nam się rozmawiało, umówiłyśmy się na plac zabaw z dzieciakami później. Chcemy wykorzystać być może ostatnie tak ciepłe i przyjemne dni w tym roku. Oby taka pogoda trwała jak najdłużej.

Ostatnio cierpię na brak czasu, nie mam czasu śledzić blogów, tutaj też rzadko bywam, ale mam nadzieję, że to się zmieni niedługo :) bo chcę uchwycić te chwile i małe wydarzenia, o których tak szybko się zapomina.

piątek, 26 września 2014

cmok cmok

Mała daje buzi. Robi to tak słodko, z taką dziecięcą ufnością, że chwyta mnie tym za serce. Już nie otwiera przy tym buzi i nie ślini. Pochyla główkę i wydaje głośne cmoknięcie, niekoniecznie w odpowiednim momencie. Za każdym razem gdy to robi, kocham ją coraz mocniej :) Chociaż czy to jeszcze możliwe? Ostatnio siedziałam na kanapie, ona stała koło mnie i dawała mi buzi co około 10 sekund. I tak przez pół godziny :)
Z chodzeniem idzie jej naprawdę dobrze. Za jedną rączkę spacerujemy swobodnie po dworze, Młoda nie chce za bardzo jeździć w wózku, szybko się nudzi i domaga wyjęcia na zewnątrz. Tupta dzielnie nawet całkiem spore jak dla niej odległości. Jest uparta. Jak sobie coś upatrzy to musi to podnieść, jak chce gdzieś iść to ciągnie z oślim uporem w tą stronę. Wcześniej na topie były liście. Średnio co 2 kroki musieliśmy się zatrzymać i schylić po wybrany okaz, a potem całe półtorej metra dzierżyliśmy go w dłoni, póki nie znaleźliśmy kolejnego egzemplarza. Ciężko było gdziekolwiek dojść. Teraz na szczęście jej przeszło, woli kałuże :/ Sama do chodzenia się nie garnie. Kilka kroków przejdzie, ale szybciej i bezpieczniej jest na czworaka więc woli tak się przemieszczać.
Tysiąc razy dziennie ściąga skarpetki z nóg, to samo ze spinkami z włosów. Ostatnio przestraszyła nas w samochodzie, bo nagle zaczęła się krztusić. Myślałam, że może po jedzniu coś jej się wróciło. Ale nie. Gwiazda wyjęła spinkę z włosów, wsadziła sobie do paszczy, a że spinka była dość duża to się nie mieściła. Im bardziej Młoda próbowała ją wepchnąć w całości do buzi, tym większy odruch wymiotny miała... więc od dziś jeździ bez spinek.
Na ten miesiąc mam mocne postanowienie, żeby spróbować posadzić Młodą na nocnik. Myślę, że jest szansa, że chociaż kupę by zrobiła do nocnika, może akurat by się udało? Mniej mycia tyłka, zawsze to krok do przodu ale zobaczymy jak będzie w praktyce... Chciałabym także zacząć kroić Małej kanapeczki w wagoniki, żeby sobie sama jadła. Raczej do klasycznego BLW nie będę dążyć, bo chyba za późno na to (?) ale jakieś elementy samodzielnego jedzenia chciałabym wprowadzić. No i może dzięki temu pożegnamy na dobre papki. Z jedzeniem jest lepiej. Mała je zupę bez marudzenia, rozgniatam warzywa widelcem i nawet jej to idzie, niedługo zamierzam zacząć kroić mięsko na większe kawałeczki. Młoda jest rozbrajająca. Przy jedzeniu mówię do niej, żeby gryzła, a nie łykała w całości. Więc daję jej łyżkę zupy z grudkami, ona połyka natychmiast, a potem rusza buzią, że niby gryzie, cieszy się i bije sobie brawo. Więc ją chwalę, że pięknie gryzie :) szkoda tylko, że z pustą buzią ;) Nie wiem co mogłabym Młodej zacząć dawać do jedzenia na drugie danie? jeszcze kiepsko sobie radzi z pokarmami o stałej konsystencji, ale chciałabym coś jej już przemycić z porządnego jedzonka. Marzę o tym, żeby mieć już ten etap za sobą, żeby Młoda jadła już normalnie z nami, to gotowanie dla niej osobno, kombinowanie jest wkurzające. Ciekawe kiedy to nastąpi?

Ze wstawaniem znów mamy masakrę, od tygodnia Młodej dają w kość zęby chyba, bo budzi się z płaczem kilka razy w nocy, czasem domaga się mleka, a czasem zaśnie bez. Biorąc pod uwagę, że do pracy wstaję po 5 to średnio przytomna chodzę... Liczę na to, że na dniach wyjdą te nieszczęsne dwójka i czwórka i będzie chwila spokoju...

środa, 24 września 2014

tup tup tup

Mała chodzi spryciula sama. Ale woli raczkować, więc do chodzenia trzeba ją motywować. Któregoś dnia, gdy byliśmy w Skakance (taki ośrodek zabaw dla dzieciaków), zauważyłam, że gdy Młoda naprawdę chce jakiejś zabawki to robi kilka kroków na nóżkach bez podparcia, po czym kuca i zaczyna raczkować. Więc jednak potrafi tylko leniuszek jest :) Od tamtej pory jak stoi przy meblu i kucnę w niedużej odległości i powiem "chodź do mamy!" to przejdzie do mnie te kilka kroków :) jeszcze nie są to samodzielne spacery, ale zawsze coś!!

Weekend minął nam szybko. Była u nas moje przyjaciółka, niestety w nienajlepszej formie, bo rozstała się z mężem. Al ei tak się cieszę, że przyjechała. Młoda jak zwykle była bardzo zadowolona, bo ona lubi jak są goście w domu i dużo się dzieje. Pogoda niestety była średnia, więc głównie siedziałyśmy w domu i w Skakance, nie mogłyśmy się nagadać. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam jej przetrwać ten ciężki okres, w końcu od tego są przyjaciele...

Od poniedziałku zaczęła się bieganina, w tym tygodniu dużo pracuję, mój Mąż także, więc zmieniamy się przy Małej. Dodatkowo jakieś przeziębienie mnie dopadło, trochę kicham, trochę smarkam i nie mogę się rozgrzać. Ale przy tych temperaturach to chyba nic dziwnego. Dziś jak rano wychodziłam do pracy było u nas 4 stopnie!! Podobno w Tatrach zima. I niestety czuć to w powietrzu, które stamtąd zawiewa. Wczoraj udało się nam wspólnie zaliczyć wizytę kontrolną u dentysty, przy okazji dopytałam o te zęby Małej. Podobno mogą wychodzić nie po kolei i to zupełnie normalne, że czwórki pojawiają się wcześniej niż trójki.

Muszę się pochwalić, że w zeszłym tygodniu Młodej udało się przespać dwie całe noce bez pobudki na mleko. Wypiła butlę dopiero rano, przed 7. No ale niestety to były 2 epizody, bo od weekendu zaczął się znów hardcore z zębami. Idzie ewidentnie dolna dwójka i czwórka po prawej stronie. Młoda budzi się z płaczem parę razy w ciągu nocy, trzyma się za policzek, czasem nawet nie jest w stanie jeść mleka tak ją boli. Daję jej Ibum jak widzę, że jest bardzo źle, ale też nie ma po nim rewelacji. Mam nadzieję, że lada dzień te zęby się wyklują i będziemy mieć trochę oddechu przed następnymi. Dziąsła są już mocno spuchnięte, ale nadal czekamy.

Myślę, że już na dobre przestawiliśmy się na jedną drzemkę dziennie, czasem zdarzy się jeszcze dzień, że Młoda drugi raz się zdrzemnie, ale już naprawdę rzadko. Czasem zdarza się, że przez cały dzień śpi pół godzinki. Nie wiem skąd jej niespożyta energia :)

piątek, 19 września 2014

Tańce, gimnastyka i to, co nas cieszy

Mała jest dzieckiem pogodnym, pisałam to nie raz. Robi czasem rzeczy, które rozwalają mnie na łopatki i powodują szeroki uśmiech. Uwielbiam jak Młoda tańczy, do czegokolwiek. Chociaż oczywiście ma swoje ulubione piosenki. Królują Fasolki ("Mydło", "Szczotka, pasta", "Ogórek", "Witaminki"). Mała uwielbia też "Jagódki", "Krasnoludki", "Jedzie pociąg", "Kaczuszki", "Jadą, jadą misie". Oprócz piosenek dla dzieci ma swoje szlagiery dla dorosłych ;) Lubi czołówkę serialu "Przyjaciele" oraz "Rodzinka.pl", no i niektóre reklamy. Najbardziej cieszą ją ostatnio reklama Sunbites tą, do której podkładem jest "Girls just want to have fun" Cyndi Lauper i reklama Żabki, gdzie leci piosenka "Raduje się serce, raduje się dusza" :) Mój Mąż lubi ciężkie brzmienia, słucha ostrego rocka i metalu. Małej to nie przeszkadza, jak ostatnio oglądał koncert jakiejś grupy to próbowała naśladować perkusistę i gibała się na wszystkie strony. A tańczy zabójczo, próbuje naśladować ruchy rąk i ramion z teledysków, rytmicznie podskakuje z jednego półdupka na drugi siedząc, a stojąc zarzuca pampersem na boki. Jest taka przy tym zabawna i rozkoszna, że najchętniej bym ją schrupała.
Dziś byłyśmy na gimnastyce. Chodzimy do grupy dzieci od 10-20 miesięcy. Na początku zajęć mamy siedzą z dziećmi w kółku na materacach i przedstawiają siebie i swoje pociechy w kilku słowach. Wszystkie dzieci siedziały przyklejone do swoich mam, cioć lub babć. A co robiła moje Gwiazda? Raczkowała wkoło, zaczepiając wszystkich. Jedna Pani miała ciekawy zegarek, który trzeba było dotknąć, chłopczyka musiała pociągnąć za nogę, Pana prowadzącego pogłaskać po plecach :) Fajnie, że Mała jest taka otwarta i się nie boi, czasem śmiać mi się chce ile potrafi zrobić, żeby zwrócić na siebie czyjąś uwagę.
Ostatnio uczę ją, że nie można dotykać piekarnika, boję się, że kiedyś się oparzy. Więc tłumaczę, że piekarnik jest "ziiiii", bo jak wytłumaczyć rocznemu berbeciowi, że gorące to gorące? Więc moja Mała Córcia grzecznie za mną powtarza że to jest "ziii", po czym wiesza się na drzwiczkach piekarnika :)
Gdy Młoda była chora, inhalowaliśmy ją 2-3 razy dziennie solą fizjologiczną za pomocą inhalatora. Urządzenie to burczy jak traktor, ale jest skuteczne więc nie ma co wybrzydzać. No, ale żeby działało jak należy na chore drogi oddechowe, to taka inhalacja musi trwać przynajmniej 10-15 minut. Wyobraźcie sobie, że Mała uwielbia inhalację, czasem włączam jej piosenki na youtube, żeby się nie nudziła i tak siebie siedzi grzecznie przez cały czas kiedy ma maskę na buzi. Czyli nawet pół godziny. Mało tego. Gdy tylko wypatrzy inhalator, to krzyczy "Bziii, bziii" tak długo, aż wyjmę urządzenie i zaczniemy się inhalować. To chyba nie jest normalne u tak małego dziecka ?:) Pomijam fakt, że antybiotyk jej tak smakował, że tylko oblizywała się po nim mówiąc "mniam, mniam, mniam" (mieliśmy Amotaks). Mam nadzieję jednak, że za często nie będzie miała okazji go próbować.
Na placu zabaw ona kieruje gdzie idziemy, nie ma możliwości, żeby iść gdzie indziej, bo jest awantura. Oczywiście nie jest tak, że pozwalam jej na wszystko, ale w miarę jej możliwości ma wolną rękę. Koło placu zabaw nie możemy przejść bez zaglądnięcia chociaż na chwilkę..aktualnie na topie jest zjeżdżalnia, piaskownica, karuzela i łódka, która się kołysze.
Mała umie pokazać duże części ciała, wie gdzie ma pampersa, siku i kupę, uczy się budować z klocków, umie wydać odgłosy coraz większej ilości zwierząt. Uwielbia piłki, na gimnastyce siada na piłce i podskakuje tyłkiem, bez trzymania. Umie rzucić piłkę, niekoniecznie w tym kierunku, w którym chce. Próbuje się sama ubierać, bez większych sukcesów. Lubi okulary, łańcuszki, zegarki, jak rasowa kobietka.
Córa ujmuje moje serce w swoje małe łapki każdego dnia, każdy jej uśmiech, każde buzi (aktualnie często z zamkniętą buzią!), sprawiają, że kocham ją jeszcze i jeszcze mocniej, chociaż wydawałoby się, że mocniej już nie można... Jest obłędna, zaskakująca, codziennie, przez nią śmieję się i płaczę. Kocham Cię córeczko :*

czwartek, 18 września 2014

Zęby nie po kolei :)

Wczoraj po kąpieli, kiedy standardowo czyściłam Młodej gazikiem dziąsła, wyczułam z tyłu po lewej stronie, na dole coś twardego i ostrego. Okazało się, że to czwóreczka w pełnej krasie. Ostatnio Młoda nie chciała dać sobie czyścić dziąseł, więc robiłam to szybko, bo darła się wniebogłosy. No i już wiem dlaczego. Dziwne, że te zęby wychodzą tak nie kolei, czy to normalne? Mała ma wszystkie jedynki, na górze obydwie dwójki, na dole mamy tylko lewą dwójkę i lewą czwórkę. Prawej, dolnej dwójki brak, tak samo jak wszystkich trójek. Dziwaczne :)

Odkąd Mała czuje się lepiej, lepiej sypia. W nocy oczywiście budzi się na jedzonko koło 4-5, ale potrafi dospać do 7.45. Jestem w raju. Ostatnio zrobiła mi niespodziankę. Obudziła się o 6, byłam nieprzytomna. Poszłam, zrobiłam mleczko i tak sobie leżałyśmy. Niespodziewanie Młoda po mleku zasnęła i spała do 9!!! Takie rzeczy nie miały miejsca odkąd miała chyba ze 4 miesiące :) oby tak dalej!

środa, 17 września 2014

po kontroli i skrót wydarzeń

Wczoraj byliśmy na kontroli u naszej lekarki. Wizyta była przyjemnością, zwłaszcza, że okazało się, że osłuchowo Mała jest "czysta". To charczenie, które czasem słychać jest pozostałością po katarze, który spływając sobie gdzieś po tylnej ścianie gardła, powoduje taki odgłos. Ale dziś już nawet to charczenie jest mniejsze. Mamy jeszcze podawać antybiotyk do jutra i powinno być ok. Bardzo się cieszę, Młoda chyba też, bo całą wizytę zaczepiała lekarkę. Gdy ta osłuchiwała ją na pleckach, Mała wyginała się do tyłu żeby ją zobaczyć i szczerzyła do niej swoje 7 ząbków. W ogóle to wróciła do siebie moja ruchliwa dzidzia, szaleje jak zawsze, rozrabia na całego. Tak bardzo absorbuje moją uwagę, że nie miałam czasu napisać konkretnego posta co u nas. W zeszłym tygodniu od środy do piątku siedzieliśmy w domu bo Mała była naprawdę nie do życia. W sobotę było lepiej więc wybraliśmy się na otwarcie kompleksu z placem zabaw dla dzieci http://skakanka.eu/ - rewelacja. Młoda co prawda jest jeszcze za mała, żeby kicać po dmuchanych zamkach, ale plac zabaw w środku, z zabawkami, książeczkami, tunelami itp, zdobył jej serce. Dodatkowo jest tam również ścianka wspinaczkowa dla dorosłych i dzieci. W tym tygodniu byliśmy tam a zajęciach gimnastycznych dla dzieci w wieku 10-20 miesięcy, było super. Mała miała kontakt z rówieśnikami, poszalała, a przy okazji poćwiczyła na równoważni, na piłce, z różnymi akcesoriami. Fajna sprawa, planujemy jej wykupić karnet i póki siedzę w domu, będę z nią chodzić. Jak ktoś mieszka niedaleko to naprawdę warto się wybrać, starsze dzieci uczą się wspinaczki, a wszystko jest prowadzone przez młodych fizjoterapeutów, którzy zarażają swoim entuzjazmem. A w czasie kiedy dzieci się bawią, rodzice mogą sobie wypić kawkę i zjeść ciacho w kawiarni :) W niedzielę byliśmy na odpuście, Młoda nie wiedziała gdzie patrzeć, tyle ciekawych rzeczy wokoło, w zagrodzie chodziły koniki, dzieci mogły za opłatą na nich pojeździć. Myślałam, że jej się spodobają, ale z konikami wygrał autobus, który przejeżdzał za nami. Młoda uwielbia autobusy i ekscytuje się, gdy jakiś widzi, bo myśli, że będziemy wsiadać. Śmialiśmy się, że taka z niej miejska dziewczyna. Po odpuście pojechaliśmy na obiad do restauracyjki, którą otworzyła moja przyjaciółka ze szwagierką. Zjedliśmy z Mężem pyszne jedzonko, a Młoda poszalała po lokalu. Jak zwykle wszyscy na nią patrzyli więc była zachwycona. No a dziś była u nas moja mama, odwiedziła wnusię, byłyśmy na placu zabaw, Młoda pojeździła na rowerku.
W tym tygodniu mamy zaplanowanych dużo gości, bo w piątek przyjeżdża do nas mój kuzyn, a później na weekend przyjeżdża moja przyjaciółka ze studiów. I chociaż dzieje się u niej niefajnie, ma trochę problemów to i tak się cieszę, że się zobaczymy, nagadamy się i nacieszymy swoim towarzystwem. Zapowiadał się również kolega mojego męża z żonką, więc będzie wesoło.

wtorek, 16 września 2014

charczenie

Na nic nie mam czasu, nie miałam czasu nawet napisać. Dziś krótko. Z Małą na szczęście już lepiej. Odzyskała energię, katar już spuścił z tonu. Jedyne co mnie martwi to charczenie przy oddychaniu, które nadal nie odpuszcza. Antybiotyk jeszcze stosujemy... Dziś idziemy po południu do kontroli, w końcu do naszej lekarki, zobaczymy co powie. Gdyby nie to charczenie to nikt by nie powiedział, że Małej coś dolega, więc liczę na to, że to jakaś pozostałość po tym katarze. Nadal doskwiera nam brak apetytu, chociaż z dnia na dzień jest lepiej. Napiszę więcej jutro, bo muszę zrobić dziś 1000 rzeczy.

piątek, 12 września 2014

Małymi kroczkami do przodu

Jest troszkę lepiej. Mała nie jest przynajmniej taka przelatująca przez ręce, odzyskała część swojej energii, i dużo mniej marudzi. Gluty ma okropne, mimo rozrzedzania solą morską, ciągną się na pół metra. Ale przynajmniej nie wiszą aż do brody.Stan podgorączkowy już prawie dał spokój. Jeść nadal nie chce, więcej niż 100 ml żadnego posiłku nie wciągnie. Ale mam nadzieję, że jak trochę katar zelżeje, to się zmieni. Nawet zebrało jej się dziś na wstawanie. Stała dziś przed szafą z dużymi lustrami i robiła przysiady. Taka była z siebie zadowolona, że sama stoi bez podparcia i kuca i staje i tak w kółko. Mam nadzieję, że idzie ku lepszemu.

Noc była ciężka. Postanowiłam położyć się wcześniej, bo oczy mi się lepiły już koło 21. Ledwo przyłożyłam głowę do poduszki, a Młoda postanowiła się obudzić. Patrzę a ona stoi w łóżeczku całkiem rozbudzona. Myślałam, że głodna, bo kolacji w ogóle nie zjadła. Zrobiłam butlę. Wypiła ok. 100ml, ale spać nie chciała. Wkładała mi paluchy do buzi, do oczu, piszczała, gadała, płakała, jęczała... zasnęła koło 1 w nocy. Przełożyłam ją do łóżeczka, obudziła się z płaczem o 2, później o 4 na mleko, a o 5 musiałam wstać do pracy. Byłam masakrycznie nieprzytomna. Ale Mąż miał jeszcze gorzej bo wrócił z pracy o 2 w nocy, a Mała o 5 zrobiła pobudkę i nie spała do 7. Później jeszcze dodrzemała do 8. Mam nadzieję, że w weekend uda mi się trochę nadrobić spanie.Najgorsze jest to, że ja zaczynam kichać, a Męża boli gardło. Więc prawdopodobnie Mała sprzedała nam swoje choróbsko... no cóż...

czwartek, 11 września 2014

pogorszenie i antybiotyk :(

Niestety zamiast lepiej, to jest gorzej. Wczoraj było tylko katarzysko, marudzenie i totalny brak sił, Młoda była bardzo zmęczona, rozdrażniona, płakała z byle powodu. Dziś było może trochę mniej płaczu, ale też mniej energii, a do tego doszło rzężenie w płucach i stan podgorączkowy. Odwiedziliśmy więc lekarza. Niestety nasza pani doktor jest na urlopie, więc udaliśmy się do innej. Nie przypadła mi ona za bardzo do gustu, zero podejścia do dzieci. Stwierdziła, że to niemożliwe, że Młoda ma katar od wczorajszej nocy a to rzężenie od dziś i że na pewno nie zauważyłam po prostu (!). Już tym mi podpadła. No kurdeeee, jak mogłabym nie zauważyć gili do pasa i charczenia? Jak mogłabym nie zauważyć 100 pobudek w nocy i płaczu co 15 minut w nocy? Wkurzyłam się na maksa, babsztyl był średnio przyjemny, w dodatku władowała małej tak szpatułkę do gardła aż ta się porzygała :/ ja rozumiem że trzeba gardło sprawdzić, ale ona stwierdziła, że Młoda nie umie kaszleć i trzeba ten kaszel wymuszać wsadzaniem szpatułki do gardła, prawie po żołądek! Jeszcze mi jedną wręczyła, żebym w domu też tak robiła. Po moim trupie!!! W domu poprosiłam Małą ładnie żeby zrobiła "ehe, ehe" i odkaszlnęła bez drastycznych zabiegów. Można? Można! No ale fakt faktem, że w oskrzelach coś zaczęło rzęzić, no i Mała dostała swój pierwszy antybiotyk. Biedna była dziś taka padnięta, że większość dnia spędziła u mnie lub u Męża na kolanach przytulając się i podsypiając. Gdy gorączka zaczęła rosnąć, dałam jej czopek z paracetamolem i ożywiła się na chwilkę. Przez cały dzień prawie nic nie jadła, na śniadanie zjadła jakieś 50ml kaszy, później zrobiłam jej trochę mleka, wypiła może kilkadziesiąt ml, potem wmusiłam w nią jakieś 100 ml zupy, po południu dałam jej znów mleko ale wypiła tylko jakieś 30 ml, trochę owoców zjadła (ok.100ml), kolacji w ogóle nie chciała, więc gdy zasnęła, dałam jej na śpiocha znów mleko, wypiła ok 100ml. Wody za dużo tez nie pije, więc cieszę się, że chociaż trochę mleka w nią wlałam, zawsze to jakieś płyny. Mam nadzieję, że leki zadziałają, dostaliśmy też Flegaminę w kropelkach, nadal inhalujemy Małą solą fizjologiczną 3 razy dziennie, na noc smaruję ją olejkiem rozgrzewającym dla niemowląt, nosek maścią majerankową. Na łóżku wisi szmatka pokropiona olejkiem eukaliptusowym. Łóżeczko podnieśliśmy od strony głowy tak żeby lepiej jej było oddychać. Nie wiem co jeszcze moglibyśmy zrobić żeby dobrze jej się spało, żeby zdrowiała. Tak strasznie mi jej żal, chętnie bym wzięła na siebie to całe choróbsko, żeby tylko jej odpuściło...

środa, 10 września 2014

smarki do pasa i bezsenna noc

Mała ma katar. Nie wiem skąd się przyplątał, bo ani nie zmarzła, ani nie miała kontaktu z przeziębioną osobą. Po prostu z powietrza przyleciały wredne gile :( biedna Malutka budziła się w nocy co 15 minut z płaczem bo ją zatykało. Więc nikt się nie wyspał, a do tego było mi jej tak strasznie żal. Gorączki nie ma, kaszlu też nie, tylko to katarzysko wstrętne. Dziś zaczynamy akcję inhalowanie plus nasivin, miejmy nadzieję, że będzie lepiej w nocy bo oszaleję. Do tego musiałam wstać po 5 do pracy, średnio przytomna dziś byłam :/ Waham się czy iść do lekarza, ale chyba póki nie ma gorączki, a katar jest bezbarwny to nie ma sensu. Nie powie nam nic odkrywczego... Więc czekamy aż gile nas same pożegnają, pomagamy je wygonić domowymi sposobami :)
Najgorsze jest to, że nie chce sobie dać odciągnąć kataru Fridą, płacze przeraźliwie jak się zbliżam chociażby z chusteczką do nosa. W ogóle płacze bez powodu, bawi się bawi i nagle ryk. Tzn pewnie ją boli coś, albo głowa albo gardło... nie wiem jak jej pomóc biduli :(

niedziela, 7 września 2014

Po imprezie

No i nareszcie jesteśmy po nalocie gości. Impreza się udała. Na szczęście udało się dojechać wszystkim, nawet moim rodzicom, którzy z powodu stłuczki stracili na jakiś czas samochód. Na szczęście dostali zastępcze autko i przyjechali. Trochę się napracowałam bo zrobiłam kilka ciast i torcik na zimno, było dmuchanie świeczki z jedynką i śpiewanie sto lat. Młoda była zachwycona i chociaż nie wiedziała co zrobić ze świeczką, to podobało jej się zamieszanie wokół jej osoby i to że jest w centrum zainteresowania. Tak intensywnie wszystko przeżywała, że dziś do łask wróciły dwie drzemki po półtorej godziny. Wieczorem też z wrażenia nie mogła zasnąć. Mała nazbierała prezentów co niemiara, jej i tak pełne pudła zabawek już pękają w szwach, niektóre gadżety musiały zostać schowane do szafy, żebyśmy się o nie nie pozabijali (niech żyje mały metraż mieszkania). Nie obyło się też bez wypadków. Gwiazda taka była zainteresowana torebką na prezenty, że nie utrzymała równowagi i upadła fundując sobie na czole spore zadrapanie. Taka się awaryjna ostatnio jakoś zrobiła. Na pewno wynika to z tego, że chce więcej niż umie. Ostatnio wpadła od pasa w górę do pudła zabawkami, bo musiała teraz, natychmiast wszystkie wyrzucić na zewnątrz. Rączka się omsknęła no i był płacz i siniak na pół policzka. Po zeszłotygodniowej wizycie u chrześniaka, nie wiadomo skąd wyrósł gąszcz siniaków na jej łydkach. Ciągle się gdzieś obija, chyba ma to po mnie :) Oki chyba pora iść spać, bo jutro czeka mnie pobudka po 5 i wio do pracy...

sobota, 6 września 2014

roczek

3 września o godzinie 12.35 minął dokładnie rok jak Mała jest po tej stronie brzucha. Powiedzieć, że to niesamowite i że nie mogę uwierzyć, że przez ten rok tak się zmieniła, to za Mało. Fantastyczne było obserwowanie jej rozwoju, to jak zmieniała się z dnia na dzień. Jutro robimy imprezkę dla rodzinki, także dziś cały dzień pichciłam i piekłam. A oto kilka faktów o naszej rocznej Córeczce:
- waga wg wagi łazienkowej równe 10kg;
- ubrania w rozmiarze 80, czasem 86;
- ilość zębów (uwaga, uwaga!) 7 sztuk (dziś wyszła dolna, lewa dwójka);
- stopa w rozmiarze 19/20;
- pampersy rozmiar 4 i 4+;
- stałe punkty dnia: pobudka koło 6.30 (plus minus pół godziny), mleko zaraz po przebudzeniu ok 120ml, pół godziny później kaszka, ok 160-180ml, drzemka ok 10.30 (śpi do godziny max),koło południa jemy obiadek, ok. 15 jemy owoce z twarożkiem, kolacja koło 18.30, w międzyczasie spacerujemy, bawimy się, podjadamy przekąski. Kąpiel jest koło 19, przed 20 Młoda już śpi. W nocy jest bardzo różnie, przeważnie jedna pobudka ok 3-4, czasem 5 na mleko (ok.120ml), ale czasem zdarza się że pobudek jest więcej. Np dziś budziła się o północy i o 5:/ Jeszcze kilka dni temu w dzień mieliśmy jeszcze drugą drzemkę koło 14-15 ale coś ale od paru dni Mała nie chce drugi raz iść spać.
- przespane całe nocki: ZERO
- nauka chodzenia: za dwie rączki idzie nam świetnie, koło mebli śmigamy jak strzała, za jedną rączkę chodzimy chwiejnie, sami czasem zrobimy jednego kroczka jak mamy blisko :)
- nauka mówienia: mama, tata, bach, nie, mniam, dziadzia, brum, koko, baba
- zna znaczenie coraz większej ilości słów, umie w stercie zabawek znaleźć te, o które zapytam i mi podać. Jak proszę ją "daj" to podnosi i podaje mi przedmiot, o który mi chodzi (ostatnio podnosiła mi żabki które mi pospadały pod suszarkę jak pranie wieszałam, także jest bardzo pomocna). Umie pokazać oko, ucho, włosy, nosek, gdy zapytam "gdzie jest kupa?" to pokazuje na swojego pampersa. Umie powiedzieć jak robi piesek. Jak poproszę o "buzi buzi" to daje (nadal z otwartą buzią i ząbkami), "tuli tuli" też robi.
- najbardziej interesujące jest nadal to czym bawić się jej nie wolno :) poza tym lubi "biegać" za piłką (trzymam ją pod pachami a ona "biega", łapie piłkę i sobie rzuca i tak w kółko). Plac zabaw dalej jest na topie ale to męcząca zabawa dla mnie, bo chodzę cały czas zgięta wpół. Poza tym zaliczyliśmy już pierwszego nura w piasku. Mała dostała rowerek trzykołowy od moich rodziców i uwielbia nim jeździć. Jest to fajna alternatywa dla wózka, w którym ostatnio się bardzo nudzi i chce z niego zaraz wyjść i chodzić za ręce. Mała nadal uwielbia psy, w ogóle się ich nie boi i domaga się głaskania każdego psa, którego spotkamy (oczywiście nie każdego pozwalam jej głaskać), mamy już swoje znajome pieski, które są łagodne i ze stoickim spokojem znoszą jej piski radości i wkładanie łapek do pyska i uszu :)
- Młoda nadal jest bardzo towarzyska, macha wszystkim napotkanym dziadkom, ale to bez wyjątku. Już ją wszyscy poznają na osiedlu bo zaczepia do momentu aż jej ktoś odmacha. Lubi  dzieci, nie boi się obcych. Moja teściowa mówi, że to takie cyganiątko. Czasem udaje, że się wstydzi, ale zaraz się uśmiecha i tak :)
- z jedzeniem jest lepiej, zaczynamy wprowadzać kawałki do jej diety, idzie powoli ale idzie. Zawartość zup gniotę widelcem, więc są większe kawałki i jakoś je. Więc jest jakiś postęp. Jestem pozytywnie nastawiona, zobaczymy jak będzie.

Moje życie wywróciło się do góry nogami przez ten rok ale są to zmiany tylko na lepsze. Sto lat Córeczko :* Kocham Cię :)

poniedziałek, 1 września 2014

urodziny chrześniaka i brak czasu

Za nami znów intensywne dni wypełnione po brzegi. Po pierwsze kupiliśmy Młodej buty na jesień. Zdecydowaliśmy się na Emel'e. Zdecydowały certyfikaty oraz ładny, niekiczowaty wygląd. Najtańsze nie są, bo kosztowały 180zł, ale jak pojechaliśmy do innego sklepu i Pani wyjęła nam buty za 220zł, które wyglądały jak ściągnięte z plastikowej lalki barbie, w dodatku świeciły przy wstrząsach.. to podziękowaliśmy i stwierdziliśmy, że Emel'e są super. Ładnie otulają stópkę, trzymają stabilnie, pozwalają kształtować nawyk prawidłowego stawiania stopy. Więc ogólnie zakupy udane.
Na weekend pojechaliśmy do teściów i na 3 urodziny chrześniaka. Zawieźliśmy prezenty, kupiliśmy dużą magnetyczną tablicę z literkami, cyferkami, taką po której można pisać kredą i pisakami, taką porządną i kilka zestawów puzzli. Wiem, że to aktualnie jest i niego na topie, więc prezent bardzo się podobał. Nie wiem, czy to taki wiek, czy charakter, ale weekendowy jubilat zrobił się wyjątkowo hmmm... trudny. Płacze co chwilę bez powodu, wystarczy, że coś mu się nie spodoba i od razu buczy. Nie chce się dzielić zabawkami, wyrywa Młodej zabawki i to nie tylko swoje ale i te które przywieźliśmy jej z domu. Nie chce się witać, nie chce się żegnać, nic nie lubi, ani urodzinek, ani "stolatów"... uhhhh powiem szczerze, że już mieliśmy dość jego wiecznego marudzenia i buczenia. Jak sobie coś umyśli to robi awanturę bez powodu, np wieczorem wymyślił sobie, że nie chce zdejmować skarpetek do kąpieli i taki był wrzask jak się okazało, że jednak musi, jakby go ktoś ze skóry obrywał. Jeśli to taki etap rozwoju, to oby przyszedł u nas jak najpóźniej i trwał jak najkrócej.

Mnie dopadł jakiś kryzys zmęczeniowy. Mija rok jak Mała jest z nami, a w tym czasie nie udało mi się przespać ani jednej całej nocy. A ostatnio jest ciężko, Mała znów budzi się o dziwnych porach, np dziś obudziła się o północy i domagała się mleka, a później jeszcze o 4, no i oczywiście na pierwsze śniadanie przed 7. W międzyczasie, jeszcze 2-3 razy się budziła z płaczem, nie wiadomo dlaczego. Przypuszczam, że to dalej uzębienie daje w kość, ale nie poprawia mi to humoru, bo jak było tych zębów 6, tak nadal jest tyle samo. A noce są ciężkie. Do tego jeszcze jutro na dobre zaczynam tą dorywczą pracę, będę chodziła koło 10 razy w miesiącu na 7 rano, więc już sobie wyobrażam jak bardzo to "pomoże" mi wypocząć. A przecież nie mogę wiecznie siedzieć w domu z dzieckiem. Nie stać mnie na to, no i szczerze powiedziawszy trochę tęsknie już za pracą...

Żeby nie było, że tak tylko marudzę, to Mała jest już naprawdę fajniutka, coraz bardziej kumata. Chodzi za jedną rękę, sama jeszcze nie umie. Czasem potrafi mnie zaskoczyć, w weekend jak zobaczyła kury to zaczęła sama z siebie mówić "koko". A pokazywałam jej kiedyś w książeczce tylko kury, nie myślałam, że zapamięta. Umie pokazać coraz więcej przedmiotów, lubi jeździć na rowerku trójkołowym, który dostała od moich rodziców, lubi chodzić na własnych nóżkach :) Więcej napiszę w podsumowaniu roczku pojutrze.