sobota, 28 czerwca 2014

Nowe umiejętności

Chwilowo koniec z marudzeniem, czas pochwalić się co nowego umie moja Córeczka :) A więc dziś w końcu załapaliśmy o co chodzi z tym "pa pa". Do tej pory szło nam opornie, mama musiała za każdym razem wspomagać każde pożegnanie. Dzisiaj, gdy Córa szła z tatą na rekonesans wokół bloku, jak zawsze zrobiłam jej papa i ku mojemu zdumieniu odmachała. Później poszło już gładko. Pożegnaliśmy się z dziećmi na placu zabaw, pomachaliśmy tacie wychodzącemu do pracy, a nawet pomachaliśmy Magdzie Gessler gdy w telewizji powiedziała papa do kogoś. Ale mi się śmiać chciało :)
Dziecię moje niezmiennie staje wszędzie i przy wszystkim, a teraz dodatkowo gdy usłyszy muzykę to "tańczy". Rytmicznie ugina kolanka i kręci dupką odzianą w pampersa. Wygląda tak rozkosznie, że najchętniej bym ją schrupała. Potrafi się przytulić i dać mokrego buziaka z otwartą buzią. Czasem mam ochotę ją zacałować i zaprzytulać na śmierć, taka jest słodziutka.
Od kilku dni obserwuję intensywny rozwój umiejętności manualnych. Do tej pory tylko wyrzucała rzeczy z pojemnika, teraz zauważam, że coraz częściej próbuje je wkładać z powrotem. Potrafi nałożyć pokrywkę na swój garnuszek z klockami. Mamy też taką drewnianą układankę, dopasowuje się zwierzątka do planszy. Do tej pory Mała wyrzucała wszystkie i był koniec zabawy. Teraz powoli próbuje je dopasować na nowo, średnio jej to idzie, więc oddaje klocka Mamusi i ona ratuje :) Taka się mądra ta moja dziewczynka zrobiła, nie mogę się nadziwić jaka już jest kumata. Potrafi pokazać pazurki. Denerwuje się gdy czegoś jej nie pozwalamy, próbuje wymuszać na nas zmianę decyzji. Ale stosunkowo łatwo jeszcze odciągnąć jej uwagę od zakazanej czynności lub przedmiotu. Powiem szczerze, że opieka nad nią daje mi tyle przyjemności i satysfakcji, że z niecierpliwością czekam na każdy kolejny dzień. Bardzo mocno ją kocham :*

piątek, 27 czerwca 2014

Staję, wszędzie staję!

Córa mi rośnie. Ledwo była taką małą kluseczką bezwładną i w 100% zależną od nas a tu taka panienka wyrosła że hej. Zastanawiam się czy powinnam jej już kupić butki do chodzenia? Po domu ubieram jej skarpetki antypoślizgowe albo takie ze skórzaną podeszwą, a co ze spacerami? Mała ma buciki wiązane takie dla niemowląt, do jeżdżenia w wózku, ale w nich chyba nie powinna stawać? Trudno ją od tego odwieść bo wyraźnie jest zachwycona nową perspektywą i dlatego zastanawia mnie czy na dwór nie powinna mieć już bucików do chodzenia? Co prawda nie zdarza jej się często stawać na dworze, bo raczej jej nie pozwalam no ale różnie to z nią bywa. Mam wrażenie że do chodzenia jeszcze jej daleko, więc nie chciałabym bez potrzeby męczyć jej stópek topornymi butami, zwłaszcza w upały. No i nie wiem co zrobić..
Poza tym u nas jakoś byle jak. Tata pokłócony ze mną, w dodatku chory, więc moja praca na razie czeka, bo stwierdził, że córę zarazi jak z nią zostanie. Mam nadzieję, że wakacje i ten lipiec przyniesie odmianę na lepsze, bo zwariuję. Kryzys u nas taki, że hej. Dobrze, że jest Mała, ona daje mi tyle radości codziennie i uśmiechu, jest już taka fajna, rozumna, więc jakoś udaje mi się odgonić czarne myśli..

wtorek, 24 czerwca 2014

Jedzenie w nocy

Martwię się o moją Córę. Chyba nie powinna już jeść w nocy? A tymczasem od jakiegoś czasu poprzestawiało jej się w biologicznym zegarku i budzi się 2 razy w nocy na jedzenie! Po godz 18 je kolację (kaszka na dobranoc), później jest kąpiel, i ok 19 już śpi. Pierwsza pobudka jest koło 1-2 w nocy. Nie działa dawanie wody, zapychanie buzi smokiem, odwracanie na drugi boczek. Po chwili nieśmiałych sygnałów mówiących "mamo, jestem głodna", następuję przeraźliwy krzyk "gdzie jest moje jedzenie do cholery?!". Nic się nie da zrobić, muszę iść i dać butlę. Mała wypija koło 150ml i zasypia. Koło godziny 5 jest powtórka z rozrywki (wypija koło 100ml). Z tym, że często już po jedzeniu nie zasypia tylko chce się bawić i domaga się, żeby ktoś wstał razem z nią. Tak to niestety ostatnio wygląda, chodzę nieprzytomna i niewyspana. Mąż też, bo mimowolnie budzi się w nocy, a pracuje na zmiany więc później ma problem żeby to odespać. Mam nadzieję, że to jakiś przejściowy okres, bo jeszcze miesiąc temu Mała spała bez przerw do 5. Ze zmęczenia zaczęłam znowu lunatykować w nocy. Czasem wydaje mi się, że Mała leży z nami (chociaż śpi w swoim łóżeczku) i Mąż ją przygniecie, więc próbuję ją podnieść i odłożyć do łóżeczka. Naglę się budzę i okazuje się, że szarpię Męża za rękę, bo wydaje mi się, że to Mała. Przypominają mi się noce gdy karmiłam piersią, gdy czasem zrywałam się bo nie wiedziałam czy Córa śpi w łóżeczku, czy zasnęłam przy karmieniu, czy jej nie przygniotłam. Wiem, że takie nerwowe zachowanie to u mnie objaw dużego zmęczenia, więc naprawdę liczę na to, że w magiczny sposób jej się odmieni. Ponadto martwię się, że od tego jedzenia nocnego zaczną psuć jej się ząbki. Ostatnio zaczęłam jej zmniejszać ilość miarek mleka modyfikowanego na ilość wody, może ten sposób zadziała. Jeśli nie, to już nie mam pomysłu :/
Dziś tata znów został z Córą. Nagle się przekonał jak to jest myć naczynia na 10 rat, myć zęby w łazience, gdy Mała urzęduje na podłodze i usiłuje ściągnąć na siebie wszystko co się da, czy karmić ją gdy mamy focha i wcieramy zupkę w swoje włosy, oczy i uszy :) Widzę, że zaczyna do niego docierać, że siedzenie w domu z dzieckiem to nie Hawaje :)

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Pierwszy dzień taty i córy

Dziś dzień taty. Dla mojej rodzinki podwójnie pierwszy. Nie dość, że dziś oficjalny Dzień Ojca to jeszcze dziś zaczęłam dorywczą pracę więc Tata został z córą na dłużej. Dotąd zdarzało mu się siedzieć z nią góra 2-3 godziny, rzadko obejmujące karmienie. Przeważnie karmię ją ja, jakoś tak się utarło. Może dlatego, że siedzę z Córą w domu, a Mąż pracuje. Dlaczego podjęłam pracę? Przede wszystkim ze względów materialnych, to oczywiste. Ale nie tylko. Chciałam żeby mój Mąż przekonał się, że "siedzenie z dzieckiem w domu" to nie jest pełen relaks i leżenie do góry nogami. Uwielbiam spędzać czas z moim małym szkrabkiem, ale potrafi dać w kość. Raczkuje z prędkością światła, staje przy wszystkim, przy czym nikoniecznie powinna i umie, grymasi przy jedzeniu, marudzi przy zasypianiu. Opieka nad nią to wielka satysfakcja i przyjemność, ale też niełatwa praca, o czym tata nie do końca wiedział. Więc dziś zostali sami na prawie 6 godzin. Zadanie Mąż miał ułatwione, gdyż mieszkanie było posprzątane, obiad ugotowany, jedzenie dla małej przyszykowane. No ale i tak chyba dała mu w kość Gwiazda bo coś tam bąknął o problemach z zasypianiem ;) ja tęskniłam jak szalona, mimo że wiedziałam, że zostawiam ją z tatą, który dobrze się nią zajmie. Mała podobno na spacerze pytała go "mama? mama?!" Powtarzała to w kółko, więc może też chociaż troszkę tęskniła? Zobaczymy jak się będzie to wszystko układało, czy podejmę tą pracę, czy zrezygnuję, ale wychodzę z założenia, że nauka nie idzie w las... także dla taty ;) Wszystkiego najlepszego dla wszystkich tatusiów!

piątek, 20 czerwca 2014

W skrócie

Dużo się działo w ciągu kilku ostatnich dni, aż nie było czasu napisać. Po pierwsze mama skończyła 29 lat :) były kwiaty, były życzenia, telefony. Córa z tej okazji dała popis marudzenia na całego. Nie był to jakiś dzień wyjątkowy, Mąż musiał pracować, więc urzędowałyśmy z Małą większość dnia same. Jako prezent dla samej siebie, wreszcie zadbałam o swoje zdrowie. Uznałam, że już za długo kaszlę i pora coś z tym zrobić. Doktor osłuchał, zajrzał tu i ówdzie i orzekł, że prawdopodobnie wykluła mi się alergia. Byłam sceptyczna, gdyż nigdy nie miałam alergii. Ale po kilku dniach stosowania leków (inhalator i syrop) w końcu odczuwam wyraźną poprawę. Już mnie tak nie dusi. Trochę mnie to martwi mimo wszystko (tzn. nie ta poprawa oczywiście, tylko alergia), no ale co zrobić... może jak już wrócę do pracy to sobie jakieś testy alergiczne zrobię, żeby wiedzieć co mnie uczula i jeśli się uda to ograniczyć lub wyeliminować alergen. Na szczęście zapalenie spjówek u mnie przeszło samo, ale niestety wczoraj małej zaczęło trochę ropieć oczko. Przemywałam jej solą fizjologiczną, ale dziś niestety się pogorszyło, oczko lekko spuchło więc wylądowaliśmy u pediatry. Malutka dostała kropelki z antybiotykiem, mamy obserwować, gdyby opuchlizna się nasilała to mamy się udać na ostry dyżur. Mam nadzieję, że jednak nie będzie takiej konieczności.
Ponadto coś się powoli rusza w sprawie naszego nowego lokum. Byliśmy wczoraj opatrzyć sobie domek. Przy okazji wypatrzyliśmy jeszcze drugi. Zobaczymy kiedy uda nam się je obejrzeć. Fajnie by było jakby się nam udało wyprowadzić z naszego ciasnego mieszkania. Dojazd do pracy zajmie mi pewnie niewiele więcej czasu niż teraz a przynajmniej Mała miałaby kawałek ogródka do biegania, no i nie wdychałaby tego syfnego powietrza miejskiego.
Jeśli chodzi o nasz skok rozwojowy, czy cokolwiek to jest to niestety nadal trwa. Jest problem z zasypianiem w dzień. W dodatku Mała ostatnio marudzi także w nocy. Budzi się 2 razy w nocy na jedzenie. Nie wiem kiedy skończymy się dokarmiać w nocy :/ Dawanie wody nie działa... za sprytna jest ta moja córa już na to. Na razie cierpliwie czekam, może to chwilowe i odmieni się jej w najbliższym czasie.
Ostatnie dni to był intensywny trening raczkowania i wstawania. Mała wstaje już nie tylko w łóżku, ale próbuje wstawać przy wszystkich, niekoniecznie odpowiednich do tego sprzętach. Trzeba mieć oczy dookoła głowy i nie da się jej ani na chwilkę zostawić samej w pokoju. Już raczej nie zdarza się jej pełzać na brzuchu, teraz już raczkujemy pełną gębą. Dużo gada po swojemu, najczęściej powtarzanym słowem jest "nie!". Ciekawe kiedy nauczy się mówić "tak"? :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Weekend we dwie i skok rozwojowy

Weekend okazał się nie taki fajny jak się zapowiadał. Po kłótni z Mężem pojechałyśmy z Małą same do moich rodziców. Było miło, ale jednak we dwie to nie to samo. No nic, mam nadzieję, że nie stanie się to regułą i że to przejściowy kryzys. Coś się nie możemy ostatnio dogadać :/ Z wyjazdu wróciłam z ponownym bólem gardła i zapaleniem ropnym spojówek. Myślałam, że samo przejdzie, ale chyba jednak będę musiała jutro przejść się do lekarza. Staram się nie przytulać za bardzo Malutkiej żeby jej nie zarazić, ale trudno zachować dystans, kiedy ta wspina się po mnie, wsadza mi palce do nosa, gryzie mnie i liże :) No ale mam nadzieję, że nie złapie mojego bakcyla.
Mała chyba przeżywa skok rozwojowy. Ciężko czasem zrozumieć o co jej chodzi, wkurza się o byle co, zaczyna przeraźliwie płakać. Zauważyłam, że zaczyna się złościć gdy nie dostaje tego co chce, robi się coraz bardziej rozumna skubana :) Wcześniej zasypiała bez problemów sama w łóżeczku, ostatnio tak jak już pisałam jest problem. Wstaje dotąd aż nie może już ze zmęczenia ustać na nogach, a potem zaczyna przeraźliwie płakać. I jestem rozdarta, bo nie wiem czy czekać, aż jej przejdzie, czy do niej lecieć? Straszne sceny urządza przy tym spaniu, a przecież nie wkładam jej do łóżeczka jak nie jest zmęczona, tylko jak widzę, że już marudzi i trze oczy. Widzę, że chce jej się spać, ale nie potrafi się wyciszyć. Ciekawe ile może trwać taki skok? Mam nadzieję, że nie zwariuję zanim się skończy.

piątek, 13 czerwca 2014

Sukces i trzydniówka

Melduję radośnie, że ząb upierdliwiec zaszczycił nas swoim obliczem w pełnej krasie! Piękny i bialutki ukazał się w paszczy mojego Dziecka wczoraj. Inną sprawą jest, że prawdopodobnie inne też postanowiły się upomnieć o swoje 5 minut, bo Mała marudna dalej. Sama już nie wiem czy tym razem to zęby czy kiepska reakcja na białko jajka, które od 3 dni w małej ilości dodaję jej do zupki. Żółtko szło nam ładnie, więc postanowiłam spróbować z białkiem. Ale kupy zrobiły się jakieś takie hmmm.... mocno smrodliwe i rzadsze. Więc póki co chyba przystopuję z tym białkiem, zobaczę czy coś się poprawi i za jakiś czas spróbujemy znów. Noc dziś była ciężka. Mała się jakoś tak kręciła, wierciła, jadła 2 razy w nocy (o zgrozo, mamy 10 miesięcy!!), budziła się co godzinę, a o 5 rano tak zasikała pampersa, że nie wytrzymał. Więc przewinęłam ją i przebrałam i było już po spaniu. Ona później nadrobiła śpiąc w samochodzie, ale ja niestety nie :/ Powiem szczerze, że jestem zdezorientowana. Dużo rzeczy dzieje się naraz. Mała od 3 dni nie chce się kłaść na drugą drzemkę, tylko jedna została. Tzn jest zmęczona, trze oczy, marudzi, ale położona nie zaśnie, tylko wstaje i jeszcze bardziej marudzi. A wieczorem jest taka padnięta, że zasypia prawie na siedząco/stojąco. I ja już sama nie wiem co się dzieje, czy to te zęby dalej, czy jakaś nietolerancja na to białko, czy skok rozwojowy i zafascynowanie staniem. Więc chyba przeczekam kilka następnych dni, może uda mi się wykminić o co kaman ;)
Mnie za to dopadła jakaś taka dziwna trzydniowa słabość. Chyba jakiś wirus mnie złapał dziwny. Pierwszego dnia mnie gardło pobolewało, miałam straszne dreszcze, było mi okropnie zimno mimo upału, drugiego dnia z gardłem i dreszczami lepiej, za to zaczęło mnie mulić i mdlić i byłam potwornie słaba. Dziś, dnia trzeciego poza lekkim osłabieniem i bólem głowy nic mi nie jest. Mam nadzieję, że Młoda nie złapie ode mnie, bo kolejne atrakcje nam chyba niepotrzebne.
Wczoraj Mała nas nieźle nastraszyła. Poszliśmy z nią na plac zabaw. Chciałam pokazać Mężowi jak nauczyła się zjeżdżać na zjeżdżalni. Nastąpiła kilkukrotna demonstracja, po czy posadziłam ją ponownie na samej górze, a ona siedziała sobie, dumnie się rozglądając. Nagle usłyszeliśmy głośny płacz dziecka, które się przewróciło, więc odruchowo odwróciliśmy wzrok na 2 sekundy. W tym momencie kątem oka zobaczyłam jak Gwiazda nasza sunie zjeżdżalnią. Ani ja ani Mąż nie zdążyliśmy jej złapać. Serce nam zamarło. Na szczęście cała okolica zjeżdżalni była podgumowana taką wykładziną miękką, a sama zjeżdżalnia łagodnie schodziła do samej tej wykładziny. Więc skończyło się na strachu, ale serce biło mi szybko jeszcze dłuuugo, dłuuugo. Mąż też miał niezłego pietra. Małej nic się nie stało, tylko się przestraszyła. To kolejny raz pokazało mi, że nie można ani na chwilę zmniejszyć swojej czujności. Dobrze tylko, że nie skończyło się to tragedią, mamy nauczkę na przyszłość.

Jutro jedziemy na weekend do moich rodziców, mam nadzieję, że wbrew prognozom nie będzie padać całymi dniami. Będziemy mieli okazję wypróbować nasz nowy zakup - spacerówkę parasolkę. Dziś przyszła śliczna Inglesina Trip. Po domu jeździ się świetnie, Młoda zadowolona, zobaczymy jak będzie w terenie :) Miłego weekendu!

wtorek, 10 czerwca 2014

Pod górkę

U nas nie może być spokojnie. Jak tylko ząb upierdliwiec daje chwilę oddechu i od dwóch dni jest spokojniej jakoś, to pojawia się inny problem. Tym razem z zasypianiem. Aby uczcić to, że Dziecię moje kochane nauczyło się stawać w łóżeczku, postanowiła Gwiazda... stawać cały czas. Nieważne, że jest pora spania, nieważne, że na oczy już nie widzi ze zmęczenia. Staje wytrwale, upada, płacze, i znowu staje i tak w kółko. Dziś rano trwało to ponad godzinę, już nie miałam siły kłaść jej, bo nie minęła sekunda a ona znów była na nogach. W końcu z wyczerpania zasnęła na siedząco, złożona jak scyzoryk, z głową na swoich stopach :/ po południu też była awantura. Tak się darła, że aż okno zamykałam, bo bałam się, że sąsiedzi policję na nas naślą, że dziecko maltretujemy. Nie wiem czy to jakiś etap przejściowy, zafascynowanie tym staniem, czy jakaś grubsza sprawa? Nawet w śpiworku chce stawać, w wannie też, a nogi jeszcze takie koślawe, takie gnące się na wszystkie strony... Sama nie wiem czy mam jej zabraniać, czy uznać, że skoro sama staje, to jest gotowa? Tak nam powiedziała kiedyś nasz pediatra, że dziecko samo sobie krzywdy nie zrobi, że robi tyle ile może bezpiecznie zrobić... Ale czy na pewno?

sobota, 7 czerwca 2014

Mama w second handzie

Pewnie nie każdy lubi chodzić do second handów. Nie pachnie tam różami, ubrania nie wiszą na eleganckich drewnianych wieszakach, a ekspedientki nie skaczą koło nas jak oszalałe. Aleee... można tam wyszperać naprawdę fajne rzeczy za niewielkie pieniądze i ubrać dziecko w rzeczy dobre gatunkowo i markowe. Nie jestem maniaczką oszczędzania, ale przyznaję, że ciuchy dla dzieci są w większości nieadekwatnie drogie, często droższe niż dla dorosłych. To nie jest tak, że moja Córa ma ubrania tylko z ciucholandów, oczywiście ma całkiem sporo nowych ciuszków. Jednak często nowe ubrania kupione w Polsce po 1 praniu wyglądają gorzej, niż te używane markowe z second handu :/
Niedaleko nas jest taki duży sieciowy ciucholand Biga. Jest to naprawdę duża hala, w której po jednej stronie są rzeczy na wagę, a po drugiej wycenione. Bardzo często kupuję tam ubranka nowe, jeszcze z metkami za śmieszne pieniądze.Wygrzebałam tam różne skarby np. swego czasu znalazłam dwie markowe chusty do noszenia. Sama wolę nosić Małą w nosidle ergo, więc chusty sprzedałam za ponad 200zł, dołożyłam trochę i kupiłam nam nosidełko Tula :)
Kompletując wyprawkę dla mojej córy też wiele rzeczy kupiłam używanych. Sprawiłam jej mnóstwo ślicznych ubranek, dostaliśmy też używany wózek i nosidełko (od szwagierki), znajomi oddali nam zestaw kocyków po swoim dziecku. Nie widzę w tym nic obrzydliwego, ani złego. Oczywiście są rzeczy, których nigdy nie kupiłabym używanych. Takie rzeczy jak np. buty trzeba kupować nowe, żeby nie wykrzywić małej kształtującej się stópki.
Zresztą większość naszej wyprawki została sprzedana lub oddana dalej. U nas te rzeczy tylko by się kurzyły, a komuś mogą się jeszcze przydać. Kto wie, czy Mała będzie miała kiedyś rodzeństwo?

Aktualności: Dziś byliśmy na pikniku osiedlowym z Malutką. Myślałam, że będzie się bała dużej ilości ludzi, głośnej muzyki. Nic podobnego! Rozglądała się ciekawsko, pokrzykiwała na biegające dzieci. A widząc jak dzieciaki skaczą na trampolinie, sama też podskakiwała na rękach u Męża. Okazało się też, że panicznie boi się balonów! Nie do wiary, zaczepia 70kg psiska, a na widok balonu ma ochotę wyskoczyć z rąk. Zapałała też wielką miłością do zjeżdżalni na placu zabaw. Sadzam ją na szczycie ślizgawki a ona się zsuwa. Oczywiście trzymam ją pod pachami, żeby nie uderzyła główką, ale tak czy tak jest zachwycona! Może ta atrakcja zastąpi huśtawkę, która nadal jest na topie.
Ząb upierdliwiec dalej w natarciu niestety, są gorsze i lepsze dni. Dziś popołudnie było dość ciężkie, musiałam podać Ibum, bo bardzo marudziła bidula :( Jutro jedziemy do teściów i na spóźniony dzień dziecka do mojego chrześniaka. Mała będzie zachwycona, już się nie mogę doczekać :)

piątek, 6 czerwca 2014

Co u nas?

Córa moja od kilku dni staje sama w łóżeczku. Robi to bardzo nieporadnie i koślawo jeszcze. Śpi na codzień w łóżeczku turystycznym, ma zamontowane specjalne uchwyty do wstawania. Zapiera się nóżkami o ścianki łóżeczka i ciągnie ze wszystkich sił rękami ;) a jaka jest radość jak jej się uda. Zaczyna też raczkować. Do tej pory pełzała jak żołnierz w okopach. I jeśli chce się gdzieś szybko przemieścić to nadal zasuwa na brzuchu ale widzę, że w końcu nogi też zaczynają pracować.
Zastanawiamy się powoli nad zakupem spacerówki - parasolki. Wózek 3w1, który mamy (Jedo Fyn) jest bardzo praktyczny na spacery na miejscu, ale gdy wyjeżdżamy to ciężko się nam zapakować do naszego Golfa. Przydałoby nam się coś małego, składanego, żeby można było wrzucić, nie zajmując tym samym całego bagażnika. Może ktoś coś poleci? Interesuje mnie wózek tak do 500zł najlepiej, no chyba że coś by mnie urzekło ;) Czy 9 miesięczne dziecko może jeździć już w takiej spacerówce bez uszczerbku na małym kręgosłupku?

czwartek, 5 czerwca 2014

Coś dla mamy

Odkąd jestem mamą, z wiadomych powodów mam dużo mniej czasu dla siebie. Mimo przebywania na urlopie rodzicielskim (swoją drogą kto to nazwał urlopem?) wszystko robię w biegu. Kiedyś miałam czas codziennie na porządny makijaż, lubiłam wymyślić jakieś nowe upięcie włosów, mogłam ubrać niebotycznie wysokie obcasy bez obawy jak ja będę w nich spacerować po wertepach z wózkiem. Czas tylko dla mnie się skurczył. Musiałam się dostosować. Staram się w miarę możliwości wyglądać najlepiej jak się da w tych warunkach. Czasem kilka pociągnięć tuszem rzęs i różem policzków potrafi zdziałać cuda :) zresztą każda kobieta wie, że zupełnie inne jest samopoczucie jeśli oko jest zrobione, paznokcie u stóp pomalowane i ładna sukienka założona.
Niestety od jakiegoś czasu moja samoocena kuleje. A to wszystko za sprawą przykrych następstw huśtawki hormonalnej w trakcie ciąży. Udało mi się uniknąć rozstępów, nadwagi, obwisłej skóry... niestety dopadł mnie trądzik! Tak obsypana jak teraz nie byłam nawet będąc nastolatką.Cały czas sobie tłumaczyłam, że ciąża, później że połóg, jeszcze potem, że karmienie. No ale karmić przestałam już ponad miesiąc temu (swoją drogą jeszcze mam trochę pokarmu), a temat wcale nie znika :/ Postanowiłam więc coś z tym zrobić. Kosmetyczka zaproponowała mi serię peelingów migdałowych.. wszystko pięknie ładnie, tylko troszkę mi żal wydać ponad 500zł na siebie. To nie o to chodzi, że brakuje nam kasy, ale jesteśmy w trakcie poszukiwań domu, rozglądamy się i oszczędzamy gdzie możemy. Uznałam więc, że takie zabiegi to zbędny luksus. Postanowiłam więc zrobić sobie taki peeling w domu. Zamówiłam ze strony z półproduktami kosmetycznymi kwas migdałowy, na allegro kupiłam małą wagę kieszonkową do odważenia odpowiedniej ilości proszku, no i postanowiłam spróbować :) Z racji mojego wykształcenia, takie chemiczno-laboratoryjne zabawy nie są mi obce, więc uznałam, że dam radę. Zrobiłam stężenie 20% i nałożyłam na twarz na około 5 minut :) trochę szczypało ale dało się wytrzymać. Dziś łuszczę się niemiłosiernie, no ale muszę powiedzieć, że efekty mi się podobają. Jak na pierwszy zabieg to nie jest źle :) Liczę na to, że po kilku zabiegach coś się poprawi i moje niedoskonałości oraz związane z nimi kompleksy, znikną.
A wy macie jakieś pociążowe pozostałości, które drażnią, kłują was w oczy?

wtorek, 3 czerwca 2014

9 miesięcy :)

Moja kochana mała córeczka kończy dziś 9 miesięcy. Kiedy to zleciało? Dopiero przecież dowiedziałam się, że jestem w ciąży, niedawno podskakiwała w brzuchu ćwicząc wygibusy i dokazując a tutaj już taka duża Pannica. Coraz więcej rozumie, coraz więcej potrafi, jest z każdym dniem mądrzejsza i bardziej komunikatywna.

Oto konkrety:
- waga: ok.9 kg (nie wiem dokładnie bo szczepienia będą dopiero za jakiś czas)
- wzrost - nieznany ale ubranka nosimy w większości na 74/80cm więc pewnie coś pomiędzy
- ilość zębów - 4 sztuki niezmiennie (niestety)
- rozmiar stopy - ok.19

Co potrafi 9 miesięczna Kluska?
- pełza szybko i sprawnie, ale w dalszym ciągu wyłącznie przy użyciu rąk, zwyczajne raczkowanie wychodzi tylko czasem i przez przypadek i jest nieatrakcyjne z racji tego, że pełza szybciej.
-próbuje stawać i nawet wczoraj udało jej się stanąć w łóżeczku na wyprostowanych nóżkach z wyprostowanymi pleckami. Przeważnie staje z wyprostowanymi nóżkami i z wypiętą pupką i robi koci grzbiet,
- bez problemów zmienia pozycję z brzucha na plecy i odwrotnie, z brzucha do siadania i odwrotnie. Nie potrafi jeszcze podnieść się z płaskiego leżenia na plecach do siadu ale intensywnie trenuje :)
- potrafi klęczeć bez podpierania, podsiadając na stopach,
- dość sprawnie manewruje paluszkami, potrafi złapać mały przedmiot np okruch na podłodze i oglądać go ciekawsko ;)
- mówi i rozumie słowa: "mama", "nie" i "mniam", czasem wychodzą jej też inne słowa, ale chyba raczej nieświadomie,
- umie "przybić piątkę" (a raczej trzyma rękę, żeby ktoś ją przybił), daje "cześć", czasem uda jej się zrobić "papa",
- potrafi odsunąć szufladę i wyrzucić z niej wszystko, odsunąć drzwi szafy.
- robi "tuli tuli", tańczy gdy słyszy ulubione piosenki (podskakuje na tyłeczku)
- powoli zaczyna jeść kawałeczki w zupie, także jest postęp

Co lubi?
- Ma swoje ulubione zabawki np. sorter garnuszek z Fisher Price, który świeci i gra, piramidkę z coraz mniejszymi kółeczkami nadziewanymi na bolec, gryzak motylek z grzechotką,
- tańczyć przy muzyce, zwłaszcza na czyiś rękach,
- niezmiennie kocha "ogórka" i "jagódki", rozpoznaje już pierwsze kadry teledysków na YouTube, zanim jeszcze zacznie grać muzyka i radośnie podskakuje,
- psy, po prostu uwielbia, im większe i im bliżej podchodzą tym lepiej, a jak nie chcą podejść to zaczepia i krzyczy "eeeee" tak długo, aż czworonóg zwróci na nią uwagę,
- huśtawka jest nadal number 1,
- obserwować jak myję podłogę (śmieje się z tego jak opętana ;)
- spacerować w wózku lub nosidle, zaczepiać ludzi, dzieci, psy, uśmiechać się do wszystkich
- wycieczki samochodowe,
- zajęcia na basenie
- teleexpress - za każdym razem cieszy się jak szalona :)
- naszego sąsiada (starszego Pana) i ogólnie obcych ludzi.
- zakupy w sklepie (typowa baba ;)

Czego nie lubi?
-zostawać sama zwłaszcza przy zasypianiu (lęk separacyjny niestety nadal jest z nami),
- małych spalinowych samochodzików - robią za dużo hałasu,
- dużych, głośnych, masowych imprez,


Z rzeczy aktualnych: ząb upierdliwiec nadal wychodzi, wychodzi i wyjść nie może, już ja prędzej chyba wyjdę z siebie niż on się przebije :/ więc cały czas ćwiczymy cierpliwość... noce są ciężkie, dni nie lepsze. Mam nadzieję, że to ząbkowanie kiedyś się skończy..

niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień mojego dziecka

Córeczko, zmieniłaś mój cały świat, otworzyłaś mi oczy na to co w życiu ważne. Bardzo Cię kocham, jesteś moim małym światełkiem, moim słoneczkiem, moją radością. Są lepsze i gorsze dni, jednak nie wyobrażam już sobie życia bez Ciebie. W dniu Twojego pierwszego Dnia Dziecka życzę Ci, żebyś zachowała w sobie tą beztroskę, żeby zmartwienia i złe doświadczenia omijały Cię jak najdłużej, żebyś dalej była taką kochaną, uśmiechniętą istotką, jaką jesteś teraz (pomijając ząbkowanie). Twoja Mama :*