czwartek, 5 czerwca 2014

Coś dla mamy

Odkąd jestem mamą, z wiadomych powodów mam dużo mniej czasu dla siebie. Mimo przebywania na urlopie rodzicielskim (swoją drogą kto to nazwał urlopem?) wszystko robię w biegu. Kiedyś miałam czas codziennie na porządny makijaż, lubiłam wymyślić jakieś nowe upięcie włosów, mogłam ubrać niebotycznie wysokie obcasy bez obawy jak ja będę w nich spacerować po wertepach z wózkiem. Czas tylko dla mnie się skurczył. Musiałam się dostosować. Staram się w miarę możliwości wyglądać najlepiej jak się da w tych warunkach. Czasem kilka pociągnięć tuszem rzęs i różem policzków potrafi zdziałać cuda :) zresztą każda kobieta wie, że zupełnie inne jest samopoczucie jeśli oko jest zrobione, paznokcie u stóp pomalowane i ładna sukienka założona.
Niestety od jakiegoś czasu moja samoocena kuleje. A to wszystko za sprawą przykrych następstw huśtawki hormonalnej w trakcie ciąży. Udało mi się uniknąć rozstępów, nadwagi, obwisłej skóry... niestety dopadł mnie trądzik! Tak obsypana jak teraz nie byłam nawet będąc nastolatką.Cały czas sobie tłumaczyłam, że ciąża, później że połóg, jeszcze potem, że karmienie. No ale karmić przestałam już ponad miesiąc temu (swoją drogą jeszcze mam trochę pokarmu), a temat wcale nie znika :/ Postanowiłam więc coś z tym zrobić. Kosmetyczka zaproponowała mi serię peelingów migdałowych.. wszystko pięknie ładnie, tylko troszkę mi żal wydać ponad 500zł na siebie. To nie o to chodzi, że brakuje nam kasy, ale jesteśmy w trakcie poszukiwań domu, rozglądamy się i oszczędzamy gdzie możemy. Uznałam więc, że takie zabiegi to zbędny luksus. Postanowiłam więc zrobić sobie taki peeling w domu. Zamówiłam ze strony z półproduktami kosmetycznymi kwas migdałowy, na allegro kupiłam małą wagę kieszonkową do odważenia odpowiedniej ilości proszku, no i postanowiłam spróbować :) Z racji mojego wykształcenia, takie chemiczno-laboratoryjne zabawy nie są mi obce, więc uznałam, że dam radę. Zrobiłam stężenie 20% i nałożyłam na twarz na około 5 minut :) trochę szczypało ale dało się wytrzymać. Dziś łuszczę się niemiłosiernie, no ale muszę powiedzieć, że efekty mi się podobają. Jak na pierwszy zabieg to nie jest źle :) Liczę na to, że po kilku zabiegach coś się poprawi i moje niedoskonałości oraz związane z nimi kompleksy, znikną.
A wy macie jakieś pociążowe pozostałości, które drażnią, kłują was w oczy?

2 komentarze:

  1. Mnie kłują rozstępy. Miałam ogromny brzuch i cały popękał mi w połowie 9 miesiąca. Muszę się z nimi niestety pogodzić. Co do peelingów migdałowych, to zrobiłam kiedyś całą serię i owszem skóra fajniejsza, ale jakichś spektakularnych efektów na dłużej nie było. Dopiero pomógł mi sudocrem. Tak, ten do smarowania dupki niemowlaczka :) Nie jest tak, że nic na twarzy się nie pojawia, ale wystarczy punktowo nałożyć na noc i po 2 nocach nie ma śladu. Zauważyłam też, że różnego rodzaju niedoskonałości pojawiają się na mojej twarzy coraz rzadziej, a nie było u mnie wesoło ani przed, ani w czasie ciąży ani po. Polecam naprawdę :) Nieduży koszt a efekt rewelacyjny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę nigdy nie słyszałam, w takim razie zakupię i zobaczę czy będzie poprawa :) Dzięki za radę. A co do rozstępów to chyba to wszystko zależy od konsystencji skóry? Sama nie wiem. Moja mama nie miała rozstępów i mnie też ominęły. Natomiast tata gdy przytył to porobiły mu się na brzuchu. Bratu też się zrobiły na plecach i klatce piersiowej bo bardzo szybko rósł przez pewien okres. Ja się w ciąży smarowałam najpierw Mustellą, później Ziajką i Bio-oilem ale nie upatruję w nich jakiegoś cud specyfiku, który zdziała cuda.. Podobno jak rozstępy zbledną to stają się mniej widoczne. Tego właśnie Ci życzę :) A może kiedyś znajdą na nie sposób? Kto wie?

      Usuń