Wizyta u dziadków się udała, pogoda nie była najgorsza więc udało się posiedzieć dużo na powietrzu, rozłożyłam małej kocyk na trawce i bawiła się zabawkami grzecznie :) Była zachwycona bo miała dużo chętnych do zabawy i noszenia, wystarczyło że podniosła ręce a już dziadek, babcia lub wujki leciały i brały ją na ręce. Oczywiście mała cwaniara wykorzystywała to skwapliwie. Dodatkowo okazało się, że całkiem nieźle zapamiętuje już przedmioty i czynności, które wyjątkowo jej się podobają. Na przykład dziadek w piątek pokazał jej jak się psika wodą z węża ogrodowego. Młoda była zachwycona, oczywiście wsadzała łapkę w strumień wody i potem ciekawsko oglądała swoje mokre paluszki. A w sobotę za każdym razem jak ktoś ją niósł koło węża ogrodowego to pokazywała na niego palcem i domagała się, żeby nim psikać. Wystarczy, że raz coś zobaczy i naśladuje to później. Potrafi otworzyć moją pomadkę ochronną i smarować sobie usta, próbuje ubrać sobie sama czapkę, zawiązać śliniak - śmiesznie wygląda gdy tak kombinuje z przedmiotami codziennego użytku ;) Dziadek pokazał jej, że można dotykać żyrandola w kuchni, więc teraz domaga się dotykania wszystkich wiszących lamp. A babcia nauczyła ją podnosić ręce do góry na pytanie "jaka będziesz duża?" :) rodzice z bratek poszli do lasy i nazbierali jagód, mama zrobiła jogurty jagodowe, pierogi z jagodami i bułki drożdżowe z jagodami. Mała też skubnęła z tego co nieco. Dodatkowo mama zagotowała małej do słoików jagódki z odrobiną cukru, będzie miała na zimę. Byliśmy też nad stawem karmić oswojone kaczki, Mała przeżywała, bo kaczuszki wyłaziły z wody i podchodziły naprawdę blisko. Obok stawu była zagroda z owcami, Młoda widziała pierwszy raz takie zwierzątka i nawiązała z nimi aktywny kontakt ;) one robiły "beeeeeee!" a ona na to "niee!". I tak sobie pogadali.
Także weekend był bardzo przyjemny, odpoczęłam trochę bo mała miała towarzystwo i nie oglądała się cały czas za mamą.Cieszę się, bo najwyraźniej przeszedł jej ten skok rozwojowy. Już nie marudzi dla samego marudzenia, znów jest bardzo pogodna. W dalszym ciągu nie boi się obcych, nie płacze, gdy ktoś kogo nie zna weźmie ją na ręce, śmieje się do wszystkich. Na razie nie widzę nowych zębów, może mamy chwilę spokoju :) Ze spaniem też się poprawiło. Z dnia na dzień odpuściła sobie jedzenie dwa razy w nocy. Teraz budzi się na jedzenie raz i to dopiero koło 5 więc nawet się wysypiamy. Bardzo mnie to cieszy, bo wiem, że to zdrowsze dla jej ząbków. Dziś znów jedziemy na basen, będzie radocha :)
Powiem Ci, że mi brakuje takich osób do noszenia i zabawy. Szczególnie teraz gdy mamy dziecko ubolewam nad tym, że dziadkowie nie wiedzą małej na co dzień lub przynajmniej od święta :/
OdpowiedzUsuńA te jagódki oj narobiłaś mi smaka.
Mam nadzieję, że malutka będzie już ładnie spała. Możliwe, że wyszła ze skoku rozwojowego no i ząbki dały na chwilę spokój.
Pozdrawiam
Aneta
My jesteśmy u dziadków przynajmniej raz w miesiącu, oni też mniej więcej raz, dwa razy w miesiącu wpadają przynajmniej na kawkę. Trochę żałuję, że nie da się częściej. Miło było zamknąć oczy i leżeć na leżaczku nie patrząc na to co robi Mała, czy nie upada, czy nie dobiera się do czegoś niebezpiecznego. Odpoczęłam psychicznie bardzo :) Niestety u was spotkania z rodziną nie są takie łatwe no ale może jak Mała będzie większa to będziecie częściej jeździć do dziadków?
UsuńPozdrawiam
Gosia