Młoda nam rośnie, fajna jest już, coraz więcej umie, rozumie. Dziś chcę napisać kilka rzeczy, które potrafi, umie, kilka sytuacji, które mi umknęły. Dla pamięci :)
- Ostatnio odpakowuję czekoladę, Młoda gumowe ucho wyczaiła, że szykuje się pyszna wyżerka, przybiegła do mnie, stoi i krzyczy "mniam, mniam". Chciałam ją oszukać, więc wzięłam kawałek banana i próbuję jej dać do buzi, a ta z oburzeniem woła "nie!" i pokazuje palcem na czekoladę ;) musiałam jej dać kawalątek.
- gdy rano się budzi to słyszę z łóżeczka "pfffff" albo "łołołoł" (piesek) albo "mniaaaam", po czym Młoda wstaje i woła "mama". Biorę ją do naszego łóżka gdzie zaczyna się całowanie. Daje buziaki temu kogo ma koło siebie. Jeśli zdarzy się, że jesteśmy z Mężem obydwoje to całuje nas naprzemiennie, nieważne czy w nos, czy w czoło, czy w ucho, zawsze z głośnym cmoknięciem :) wieczorem gdy się z nią kładę to obejmuje mnie mocno jedną rękę za szyję i mnie całuje. Potrafi tak ze sto razy, ale i tak to uwielbiam!
-wkłada różne dziwne rzeczy na głowę i krzyczy "kapka!" (czyli czapka). Może być tamburyno, plecak, kawałek worka, wiaderko, cokolwiek. A jak dorwie prawdziwą czapkę to zakłada ją i zdejmuje. Także pierwszy sukces w ubieraniu jest, potrafi założyć czapkę :)
-gdy zrobi siku na nocnik to sprawdza organoleptycznie czy aby na pewno jest w nocniku (wkłada rękę :), a później bije sobie brawo. Jak zrobi kupę też boje sobie brawo, nawet jeśli zrobi ją do pampersa :)
-brzydzi się kwiatków, nie chce ich dotykać, tak samo ma z frędzlami. Nieważne czy to w dywanie, czy w firance... mina pełna obrzydzenia mówi sama za siebie. Nie lubi sflaczałych balonów (nadmuchane są ok) i siatkowatych przedmiotów, czy to normalne, że ma takie dziwactwa? :)
-na zakupach siedzi na miejscu dla dzieci w wózku i zaczepia przypadkowych ludzi. Jak tylko ktoś podejdzie za blisko to ciągnie go za rękaw i piszczy ;)
-podczas kąpieli wkłada buzię do wody i robi "bulbul", czyli puszcza bańki buzią. Nie raz się przy tym zakrztusi wodą, ale niczego ją to nie uczy, bo zaraz robi znów to samo.
-gdy widzi kwiatki w książce to wącha stronę :)
-gdy mój Mąż się kąpie to stoi przy wannie i mu "pomaga" się myć, daje mu swój szampon dla dzieci, gładzi go po ręce, że niby myju myju, a pisku i radości przy tym tyle że hej. Później zawsze musimy zmieniać bluzkę, bo jest cała mokra. Ostatnio próbowała Męża za przyrodzenie złapać taka była ciekawa co to takiego, na szczęście umknął i teraz się pilnuje :)
Tyle mi się przypomniało tak na szybko, muszę zapisywać takie rzeczy, bo szybko się zapomina o takich drobnostkach, a kiedyś miło będzie je odgrzebać :)
U nas czas leci teraz zdecydowanie zbyt szybko, widmo powrotu do pracy coraz bardziej wisi mi nad głową. Opiekunkę "testuje" teraz moja koleżanka, która powierzyła jej na kilka godzin w listopadzie swojego synka, jak na razie jest zadowolona, więc liczę na to, że będziemy mieć szczęście. Najbardziej mnie cieszy, że Młoda jest zdrowa, rozważam powrót na zajęcia na basenie od nowego roku, ale zobaczymy jak się to wszystko zgra z pracą.
Wczoraj mieliśmy dzień odwiedzin. Rano odwiedził nas kolega Męża. Dość intensywnie zaczepiał Młodą, myślałam, że będzie się go bała bo jest bardzo zarośnięty na twarzy ale nie miała nic przeciwko. Pokochała wujka za to, że świetnie udawał kaczora Donalda. Uciecha była niesamowita. Później zebrałyśmy się kupić w końcu kurtkę zimową, bo Młoda tylko przejściówkę miała. Pojechałyśmy do Smyka, ale wg mnie ich "zimowe" kurtki były niewiele cieplejsze niż nasza przejściówka. Koniec końców trafiłyśmy do fajnego sklepu TAPE À L'ŒIL - pierwszy raz tam byłam, jeszcze trafiłam na między-sezonową wyprzedaż, więc udało mi się w fajnej cenie kupić kurtkę i kilka innych ubrań dla Młodej. Po zakupach pojechałyśmy na szybką herbatkę do koleżanki, która za 3 tygodnia ma termin porodu. Jej mała córa rozpychała się w brzuchu, aż miło było popatrzeć i powspominać jak to było z Młodą w ciąży. Gdy wróciłyśmy do domu odwiedził nas mój brat. Siedział i bawił się z Małą, a ja mogłam sobie ogarnąć cokolwiek w mieszkaniu, poodkurzać, umyć podłogi, ugotować zupy na dziś. Wieczorem byłam wykończona. I niech ktoś mi powie, że siedzenie z dzieckiem w domu to relaks :)
Pamiętnik pisany ku pamięci, aby zatrzymać te wszystkie piękne chwile, o których wspomnienia tak szybko uciekają...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emocje. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą emocje. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 20 listopada 2014
kilka pierdół o Młodej
Etykiety:
14 miesięcy,
co lubimy,
czego nie lubimy,
czego się boimy,
emocje,
etapy rozwoju,
goście,
jedzenie,
nauka mówienia,
opiekunka,
praca,
umiejętności,
usposobienie,
z życia wzięte,
zabawy
czwartek, 24 lipca 2014
znów o zasypianiu :(
Niestety temat nadal żywy i aktualny. Problemy gonią problemy i problemami poganiają. Coś nam się nie może unormować ta sprawa zasypiania. Gwiazda strajkuje. W dzień, gdy przychodzi pora spania jest marudna tak, że już wytrzymać nie można, zabieram ją do łóżeczka. Tam wariuje, skacze, wstaje, płacze, potem zaczyna się naprawdę wkurzać, wiercić, a spać nie chce. Na oczy już nie widzi a marudzi i płacze, ale nie zamknie oczu i nie pójdzie spać. Gdy stoję nad nią to nie zaśnie, jak wyjdę to już w ogóle staje na baczność w ciągu sekundy i wyje wniebogłosy. Jedyna rada to wziąć ją na ręce i ululać i dopiero odłożyć do łóżeczka. Wiem że tak nie powinno być, wiem że to niepedagogiczne ale już nie wiem co robić. Próbowałam przeczekać, ale kończyło się to taką rozpaczą, że nie mogliśmy się uspokoić, próbowałam głaskania, poklepywania, "szyszania", kładzenia się z nią na łóżku. Nic nie działa. Trwa to już chwilę, kurcze sama nie wiem co robić, chciałabym żeby Mała nauczyła się ładnie zasypiać w łóżeczku dla własnego i naszego zdrowia psychicznego, bo te płacze, napady histerii i krzyku nikomu nie służą. Wieczorem też problem. Bo tulę, kołyszę, przytulam, jak już oczy są małe to odkładam do łóżeczka i zaczyna się wiercenie, drapanie po uszach, wkładanie rąk do buzi, tarcie oczu, szczypanie się po nogach, rękach, ciągnięcie się za włosy. A to wszystko żeby przypadkiem nie zasnąć. Młoda kręci się na wszystkie strony, turla z brzucha na plecy i odwrotnie, z lewego boku na prawy i z powrotem. I tak w kółko. Wyjść nie mogę, bo jest afera. A jak stoję nad nią to po chwili próbuje wstawać, śmieje się do mnie. Co się z nią dzieje? Noce są różne. Czasem jest tak, że mamy nieprzerwany sen do 5.30, jemy butlę, po czym śpimy jeszcze do 7. To jest noc idealna, która nie zdarza się często. W gorszych przypadkach, mamy pobudkę o 2 (!) na butlę, a później o 4-5 pobudka jest już na dobre bo przecież dzień wstał a razem z nim moja Mała. Czasem brakuje mi już cierpliwości. Bardzo kocham moją Córeczkę, naprawdę jest moim Szczęściem i radością, ale nie będę ukrywać, że macierzyństwo to nie tylko słońce, czasem są też chmury i deszcz. A najgorsze dla mnie to niewyspanie. Marzę o przespanej całej nocy, potrzebuję jej bardzo bardzo. Mąż dużo pracuje i sam też jest zmęczony i ledwo na oczy widzi po takich atrakcjach nocnych. Ciekawa jestem kiedy da nam żyć ten nasz nocny marek :/
piątek, 4 lipca 2014
dreszcze :)
Nasza Córa charakterystycznie reaguje na niektóre wydawałoby się małe zdarzenia. Gdy czegoś się boi dotknąć (np. do niedawna balonu) albo gdy się podekscytuje np. spotkaniem z pieskiem, lub pogłaskaniem kwiatka, przechodzi ją dreszcz. I to nie byle jaki, otrzepuje ją jak w febrze. Nie wiedzieliśmy dlaczego tak się dzieje, martwiliśmy się, czy wszystko z nią w porządku. Wiadomo przecież, że z tak małym dzieckiem nigdy nic nie wiadomo. Czasami małe objawy świadczą o poważnych zaburzeniach. Byliśmy więc u lekarza skonsultować tą dziwną przypadłość. Pani doktor zbadała Małą, chciała zaobserwować taki dreszcz, żeby zobaczyć jak to wygląda i móc ocenić, czy to coś poważnego. A tu jak na złość Młoda spokojniutka i potulna. Tak było do czasu aż Pani doktor wyciągnęła Misia, który wydawał terkoczące odgłosy, świecił i ruszał brzuszkiem. Mała tak bardzo chciała go dosięgnąć... w momencie gdy jej paluszki dotknęły zabawki, otrzepało ją tak, że hej. Okazało się, że ta jej "dolegliwość" to nic groźnego. Podobno rozwój intelektualny mojego dziecka wyprzedza emocjonalny i w ten sposób pozbywa się nadmiaru emocji i energii :) Lekarka stwierdziła, że z czasem to się wszystko wyrówna, a objaw ustąpi. Do tego czasu mamy podawać witaminę B6 no i syrop z malin i melisy od benedyktynów :) Ciekawa jestem, czy to takie wyjątkowe, czy więcej dzieci tak ma?
Subskrybuj:
Posty (Atom)