czwartek, 20 listopada 2014

kilka pierdół o Młodej

Młoda nam rośnie, fajna jest już, coraz więcej umie, rozumie. Dziś chcę napisać kilka rzeczy, które potrafi, umie, kilka sytuacji, które mi umknęły. Dla pamięci :)

 - Ostatnio odpakowuję czekoladę, Młoda gumowe ucho wyczaiła, że szykuje się pyszna wyżerka, przybiegła do mnie, stoi i krzyczy "mniam, mniam". Chciałam ją oszukać, więc wzięłam kawałek banana i próbuję jej dać do buzi, a ta z oburzeniem woła "nie!" i pokazuje palcem na czekoladę ;) musiałam jej dać kawalątek.

- gdy rano się budzi to słyszę z łóżeczka "pfffff" albo "łołołoł" (piesek) albo "mniaaaam", po czym Młoda wstaje i woła "mama". Biorę ją do naszego łóżka gdzie zaczyna się całowanie. Daje buziaki temu kogo ma koło siebie. Jeśli zdarzy się, że jesteśmy z Mężem obydwoje to całuje nas naprzemiennie, nieważne czy w nos, czy w czoło, czy w ucho, zawsze z głośnym cmoknięciem :) wieczorem gdy się z nią kładę to obejmuje mnie mocno jedną rękę za szyję i mnie całuje. Potrafi tak ze sto razy, ale i tak to uwielbiam!

-wkłada różne dziwne rzeczy na głowę i krzyczy "kapka!" (czyli czapka). Może być tamburyno, plecak, kawałek worka, wiaderko, cokolwiek. A jak dorwie prawdziwą czapkę to zakłada ją i zdejmuje. Także pierwszy sukces w ubieraniu jest, potrafi założyć czapkę :)

-gdy zrobi siku na nocnik to sprawdza organoleptycznie czy aby na pewno jest w nocniku (wkłada rękę :), a później bije sobie brawo. Jak zrobi kupę też boje sobie brawo, nawet jeśli zrobi ją do pampersa :)

-brzydzi się kwiatków, nie chce ich dotykać, tak samo ma z frędzlami. Nieważne czy to w dywanie, czy w firance... mina pełna obrzydzenia mówi sama za siebie. Nie lubi sflaczałych balonów (nadmuchane są ok) i siatkowatych przedmiotów, czy to normalne, że ma takie dziwactwa? :)

-na zakupach siedzi na miejscu dla dzieci w wózku i zaczepia przypadkowych ludzi. Jak tylko ktoś podejdzie za blisko to ciągnie go za rękaw i piszczy ;) -podczas kąpieli wkłada buzię do wody i robi "bulbul", czyli puszcza bańki buzią. Nie raz się przy tym zakrztusi wodą, ale niczego ją to nie uczy, bo zaraz robi znów to samo.

-gdy widzi kwiatki w książce to wącha stronę :)

-gdy mój Mąż się kąpie to stoi przy wannie i mu "pomaga" się myć, daje mu swój szampon dla dzieci, gładzi go po ręce, że niby myju myju, a pisku i radości przy tym tyle że hej. Później zawsze musimy zmieniać bluzkę, bo jest cała mokra. Ostatnio próbowała Męża za przyrodzenie złapać taka była ciekawa co to takiego, na szczęście umknął i teraz się pilnuje :)

Tyle mi się przypomniało tak na szybko, muszę zapisywać takie rzeczy, bo szybko się zapomina o takich drobnostkach, a kiedyś miło będzie je odgrzebać :) U nas czas leci teraz zdecydowanie zbyt szybko, widmo powrotu do pracy coraz bardziej wisi mi nad głową. Opiekunkę "testuje" teraz moja koleżanka, która powierzyła jej na kilka godzin w listopadzie swojego synka, jak na razie jest zadowolona, więc liczę na to, że będziemy mieć szczęście. Najbardziej mnie cieszy, że Młoda jest zdrowa, rozważam powrót na zajęcia na basenie od nowego roku, ale zobaczymy jak się to wszystko zgra z pracą.

Wczoraj mieliśmy dzień odwiedzin. Rano odwiedził nas kolega Męża. Dość intensywnie zaczepiał Młodą, myślałam, że będzie się go bała bo jest bardzo zarośnięty na twarzy ale nie miała nic przeciwko. Pokochała wujka za to, że świetnie udawał kaczora Donalda. Uciecha była niesamowita. Później zebrałyśmy się kupić w końcu kurtkę zimową, bo Młoda tylko przejściówkę miała. Pojechałyśmy do Smyka, ale wg mnie ich "zimowe" kurtki były niewiele cieplejsze niż nasza przejściówka. Koniec końców trafiłyśmy do fajnego sklepu TAPE À L'ŒIL - pierwszy raz tam byłam, jeszcze trafiłam na między-sezonową wyprzedaż, więc udało mi się w fajnej cenie kupić kurtkę i kilka innych ubrań dla Młodej. Po zakupach pojechałyśmy na szybką herbatkę do koleżanki, która za 3 tygodnia ma termin porodu. Jej mała córa rozpychała się w brzuchu, aż miło było popatrzeć i powspominać jak to było z Młodą w ciąży. Gdy wróciłyśmy do domu odwiedził nas mój brat. Siedział i bawił się z Małą, a ja mogłam sobie ogarnąć cokolwiek w mieszkaniu, poodkurzać, umyć podłogi, ugotować zupy na dziś. Wieczorem byłam wykończona. I niech ktoś mi powie, że siedzenie z dzieckiem w domu to relaks :)

4 komentarze:

  1. Skąd ja to znam "siedzenie w domu" na szczęście teraz jak jestem w ciąży, to wszyscy mnie pytają jak sobie radzę, więc niby siedzenie, ale jak już jest dodatkowe "obciążenie" to każdy rozumie ile to obowiązków :)
    Wesoło masz z tą swoją córeczką :) Franek nie jest taki chętny do dawania buziaków, jak mu pasuje to daje, ale nie zawsze gdy się go o to poprosi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młoda też nie zawsze daje buzi kiedy się ją poprosi, ale ma czasem takie "napady" okazywania uczuć :) no i jak coś przeskrobie to przyłazi i całuje na potęgę ;)

      Usuń
  2. Oj, prawda, czas pędzi, fajnie zapisać każdą chwilę :). Pozdrawiam (i zapraszam "do siebie")

    OdpowiedzUsuń