poniedziałek, 28 lipca 2014

Nie!

"Nie!" - to jest ostatnio ulubione słowo mojej córki. Zadziwiające, jak często to powtarza. Czasem wychodzą z tego śmieszne sytuacje. Ostatnio Mała pojechała wózkiem z Mężem do stoiska warzywnego. Była kolejka więc stali i czekali. W pewnym momencie Sprzedawczyni pyta jakiegoś Pana: "dać Panu siateczkę?", na co Mała krzyczy "Nie!". Wszyscy się się śmiali w sklepie. Wracając, Tata z Córą usiedli na ławeczce, koło kwiatków, gdzie zaczepiła Małą starsza Pani "o jaka śliczna dziewczynka, taka piękna, jak te kwiatuszki. Podobają Ci się te kwiatuszki?", Mała na to oczywiście "Nie!". Pani zrzedła mina. Kilka dni temu Mąż pyta mnie: " będzie jutro padać?", a ona na to "Nie!" (pogodynka się znalazła). No i tak w kółko, :) wesoło z nią mamy. Całkiem swobodnie już kursuje na nóżkach wzdłuż mebli, często trzyma się tylko jedną ręką gdy stoi, a gdy opiera się tyłem np o kanapę to w ogóle się nie trzyma, tylko podskakuje. Gdy poproszę ją żeby zrobiła "tuli tuli" to przytula się, na "buzi buzi" daje buziaka. Przeważnie z otwartą buzią, językiem i ząbkami gratis, więc to takie mokre buzi :) Ale czasem udaje jej się przy tym cmoknąć. Taka przytulańska i słodziuchna się zrobiła, że bym ją schrupała. Cmoka, klaszcze, robi "papa" na zawołanie. Ostatnio lubi wkładać jedne rzeczy w drugie. Np piłkę do wiaderka, kulki do basenu. Podczas jedzenia zawsze trzyma coś w rączkach (cokolwiek) i jak przez chwilę się zagapię to wrzuca mi to coś do miski z jedzeniem :) Niedawno odkryła, że można majstrować przy zegarku w piekarniku. Udało jej się go przestawić, przez co mój Mąż prawie się do pracy spóźnił. A dodatkowo ustawiła budzik na 4.45 rano, więc miałam pobudkę i szybki sprint do kuchni, żeby wyłączyć zanim obudzi się najmniejszy majsterkowicz. Na szczęście znalazłam już w instrukcji jak zablokować wyświetlacz tak, żeby nie mogła już nic nabroić.

Weekend minął nam niepostrzeżenie, w sobotę odwiedziliśmy teściów i mojego trzyletniego chrześniaka. Dzieciaki całkiem ładnie się bawiły, skakały razem po łóżku i wygłupiały się aż do wyczerpania bateryjek w tyłkach ;) A w niedzielę odwiedzili nas moi rodzice, także wnusia była znów w centrum uwagi, w swoim żywiole. Nic, tylko wyciągała ręce, a to do dziadzia, a to do babci.

Niestety ostatnie dni nie przyniosły poprawy ze spaniem i zasypianiem. Dziś już mi się chciało płakać, bo Mała obudziła się o 4 i stojąc w swoim łóżeczku ćwierkała do mnie jak skowronek. Wypiła butlę, ale musiałam jeszcze pół godziny ją lulać, żeby usnęła. A i tak o 6 była kolejna pobudka, tym razem już na dobre :/ w dzień zasypiała w wózku podczas jazdy więc jeszcze jakoś to było, ale wieczorem znów cyrk. Ponad godzinę usypiałam ją. W łóżku ze mną nie pasowało jej, na rękach też źle, w swoim łóżeczku też nieszczęście. Nie działało nic, ani głaskanie bo główce, ani po pleckach, ani szyszanie, ani huśtanie. W końcu już mnie wyprowadziła z równowagi i musiałam na chwilkę wyjść, żeby wziąć kilka głębokich oddechów. Dopiero wtedy się zaczęło: ryk na sto dwa... w końcu umordowana zasnęła, ale szczerze to nie wiem kto kogo bardziej zmęczył. Niech coś się zmieni bo oszaleję!

2 komentarze:

  1. Weekend z dziadkami fajnie. Jedni i drudzy mogli nacieszyc sie wnusia :-)

    Dla mnie 2,5 roku nocne budzenie problemy z usypianiem i nocne karmienia byly koszmarem. Nie przespalam przez twn czas prawie zadnej nocy w calosci. Wiem dlugo sie meczylismy. Probowalismy chyba wszystkiego. Bylo ciezko. Ale skonczylo siw, jest dobrze. W koncu jest normalnie i moge sje wyspac. Czego i tobie zycze. Oby u Was poszlo szybciej, bo nie zycze nikomu tego, co ja przeszlam..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie chcę być monotematyczna ale są dni, gdy mam ochotę wyć i najchętniej zasnęłabym na stojąco. A przecież gdy ona idzie na drzemkę to mam 1000 rzeczy do zrobienia, przecież Mała musi coś jeść. Naprawdę czekam na ten czas kiedy przestanie się budzić w nocy. Niech sobie wstaje nawet o 6.30 czy 7 byle spała całą noc... fajnie wam, że macie to już za sobą.

      Usuń