poniedziałek, 7 lipca 2014

basen

Jeszcze zanim Młoda się urodziła, postanowiliśmy z Mężem, że będziemy chcieli szybko przyzwyczajać ją do kąpieli w większych zbiornikach. Od połowy ciąży, jak tylko przestałam wymiotować, zaczęłam chodzić 2-3 razy w tygodniu na basen. Pozwoliło mi to złagodzić rwę kulszową, która trochę dokuczała mi w ciąży. Zawsze uwielbiałam pływać, a brzuch zapewniał dodatkową wyporność więc pluskało mi się świetnie. Wszyscy dookoła mówili mi, że złapię infekcję, że rozchoruję się, że po co mi to itp itd. Ale ja, po konsultacji z lekarzem spokojnie sobie pływałam :) Stwierdziliśmy z Mężem, że jak tylko to będzie możliwe, zaczniemy z Małą chodzić na basen. Mąż nie umie pływać, bo nikt go nie nauczył jak był mały i teraz niestety boi się wody :( Oczywiście wszędzie słyszeliśmy głosy że oszaleliśmy z tym basenem. Moja teściowa mało spazmów nie dostała jak usłyszała, że zamierzamy TAKIE MAŁE DZIECKO, do TAKIEJ BRUDNEJ WODY włożyć, w dodatku zimą. Szwagierka obstawiała, że Mała będzie łapać infekcję za infekcją. Ale ponownie po konsultacji z pediatrą postanowiliśmy spróbować. W dniu, w którym Córka skończyła 4 miesiące, poszliśmy pierwszy raz na basen. Myślałam, że będzie jej się podobać. A tu zonk - Mała włożona do dużej wody, w dodatku trochę chłodniejszej niż w domu (32-33stopnie) była przerażona i płakała. Jakoś minęło te pół godziny i zaczęłam się zastanawiać czy to ma sens, czy nie za wcześnie jeszcze. Ale tak sobie pomyślałam, że dam Małej szansę, pochodzimy chociaż miesiąc, że może potrzebuje czasu. Tydzień później nie było wiele lepiej, ale kolejny tydzień przyniósł przełom. Nie tylko już nie płakała, ale na jej buzi zagościł nieśmiały uśmiech. Od tamtej pory minęło ponad 6 miesięcy, a my nadal chodzimy na basen co tydzień. W tym czasie mieliśmy 1 katar, nie związany z basenem, bez gorączki zresztą więc basenu nie opuściliśmy. Dbam zawsze żeby Mała miała po basenie wysuszone uszy i włosy, żeby miała choćby cienką czapeczkę na główce. I jak dotąd jest zdrowiutka jak ryba. I tak samo pływa. Śmiejemy się z niej że to nasza mała Otylia. Jak widzi, że jesteśmy w szatni basenowej to cieszy się jak szalona. Buzia uśmiechnięta od ucha do ucha, tyłek podskakuje z radości, aż ją otrzepuje co chwilę z nadmiaru emocji. W basenie to samo, uwielbia skoki do wody z brzegu basenu, zjeżdżanie z plastikowej zjeżdżalni do wody, pływanie w rzeczce. Mając na rękach dmuchane rękawki potrafi już chwilę utrzymać się sama na wodzie, macha nóżkami i rączkami. Nie ma w sobie za grosz lęku przed wodą, aż miło na nią popatrzeć, taką przyjemność sprawiają jej te zajęcia. Pani prowadząca śpiewa piosenki, ma różne zabawki i akcesoria, nigdy się nie nudzimy i te pół godziny w wodzie mija nam w oka mgnieniu. Wydaje mi się, że warto przyłożyć się do wyboru fajnych zajęć i cztystego, bezpiecznego miejsca dla malucha. W naszym ośrodku (w Krakowie) są przewijaki dla maluchów w szatni i mały basenik (na raz kąpie się max 4 dzieci z mami) z wodą w temp 32-33 stopnie :) Każdemu z czystym sumieniem polecam takie atrakcje :)

1 komentarz:

  1. Dziś już dzwoniłam w tej sprawie do teściowej, ma się zapytać babki która załatwia tą maść, ale najwcześniej w przyszłym tygodniu będzie ją atakować. W razie czego wyślę Ci opakowanie, nie ma problemu, ja za to i tak nie płacę :)

    OdpowiedzUsuń