niedziela, 10 sierpnia 2014

Intensywny tydzień

W tym tygodniu codziennie, coś się działo, nie mieliśmy czasu, żeby spokojnie usiąść. Ale to dobrze. Mała miała zajęcie, nie miała kiedy się nudzić. We wtorek odwiedziła nas córka mojej kuzynki z Inowrocławia razem z chłopakiem. Okazało się, że Ola będzie tu studiować. Przyjechał także mój brat, chrzestny Córy. Było bardzo miło, Młoda miała publiczność, więc była w swoim żywiole. Skakała, piszczała, krzyczała, tarzała się, pokazała cały arsenał swoich sztuczek. Dostała kilka zabawek, więc do szczęścia niczego jej nie brakowało. W środę zajechali do nas moi rodzice, wracający z Zakopanego. Przywieźli ze sobą moją chrzestną z Mężem. Nie byli u nas długo, Mała była trochę zawstydzona, ale Dziadzia i Babę przywitała z otwartymi ramionkami. Rodzice przywieźli oscypki dla nas, a Córa dostała koszulkę z napisem "Tata wie dużo, ale Dziadek wie więcej" :) wiadomo kto ją wybierał ;)
W czwartek wybrałyśmy się z Młodą na małą wycieczkę. Zostawiłyśmy auto pod domem, wsiadłyśmy w autobus podmiejski i pojechałyśmy odwiedzić szwagierkę na urlopie siedzącą z moim chrześniakiem i teściową w domku. Mała tak się wyskakała po łóżku ze swoim kuzynem, że była nieprzytomna ze zmęczenia i przespała drogę w jedną i w drugą stronę :) oprócz tego pojeździła na jeździkach, rowerkach, traktorkach. Widziałam jak ją to cieszy, dlatego postanowiłam, że na roczek kupimy jej rowerek trójkołowy.
W piątek niespodziewanie dostałam ofertę pracy. Dorywczej co prawda, ale prawie w zawodzie, więc jestem zadowolona. W poniedziałek idę na rozmowę. Cieszy mnie to bardzo ze względu na możliwość wyrobienia sobie kontaktów i ewentualnej zmianie pracy po urlopie. Bo już 1 września kończy mi się urlop rodzicielski, później mam jeszcze 65 dni wypoczynkowego. A później, albo wrócę do starego kieratu, albo znajdę nowy, teoretycznie lepszy, zobaczymy jak to będzie.
W piątek miała przyjechać do nas moje przyjaciółka ze studiów, jednak złośliwość losu pokrzyżowała nam plany. Niestety uciekł jej autobus no i plany musiały się zmienić. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć jakiś szybki termin, żeby mogła mnie odwiedzić, bo mieszkamy 350km od siebie, rzadko się widzimy i bardzo się stęskniłam.
Sobota była bardziej leniwa, nareszcie udało nam się spędzić dzień we trójkę, pospacerowaliśmy trochę, udało mi się też zregenerować nadwątlone nocnymi pobudkami siły, drzemką w dzień. Dziś za to, byliśmy na basenie razem ze szwagierką, szwagrem i moim chrześniakiem. Młoda była zdziwiona, bo zazwyczaj chodziła na dużo mniejszy basen, taki specjalny dla dzieci, a dziś byliśmy na takim zwyczajnym. Było dużo ludzi, dużo dzieci. Szybko się jednak zaaklimatyzowała i pluskała się jak szalona. Wzbudziła niemałą sensację tym jak wskakiwała do wody. Sadzałam ją na brzegu basenu, a Mała robiła "kic" dupką i rzucała się na głęboką wodę. Oczywiście łapałam ją, ale niesamowite było to, że nie miała w sobie za grosz lęku przed wodą. Później byliśmy na lodach, z Młoda na wafelku :) Dziś już Mąż musiał iść do pracy, ale udało nam się jeszcze wspólnie pospacerować. Miło było, zwłaszcza, że Mała ma ostatnio znów etap marudzenia i narzekania, szybko się nudzi, a do tego idą jej 4 zęby na raz, dziąsła są spuchnięte ewidentnie. Nie chce jeść, wszędzie za mną chodzi, czasem naprawdę nie wiem co już z nią zrobić. Obecność taty była wytchnieniem dla mamy, która ostatnio ma trochę dość.
Ciekawa jestem co przyniesie jutrzejszy dzień i moja rozmowa o pracę :)

4 komentarze:

  1. Fajnie jak duzo sie dzieje ja tez to lubie :-) Przynajmnie nie jest nudno. Powodzenia dzis na rozmowie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powodzonia na rozmowie o prace. Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń