środa, 30 kwietnia 2014

Nareszcie w domu! :)

Myślę, że każdy, kto wychodzi z pierwszym dzieckiem ze szpitala do domu, przeżywa swego rodzaju szok. W szpitalu zawsze gdy coś jest nie tak można zawołać kogoś bardziej doświadczonego, zapytać o każdą pierdołę. Położne pomagają przy dostawieniu do piersi, zawsze ktoś zajrzy, ktoś doradzi, a gdyby działo się coś złego to profesjonalna pomoc jest na wyciągnięcie ręki. Aż tu nagle bum, podpisujesz odbiór dziecka ze szpitala, jeszcze krótki instruktaż kąpanie i pielęgnacji noworodka i do domu. W szpitalu malutka była ubierana przez położne po kąpieli w szpitalne ciuszki, więc wychodząc do domu pierwszy raz ubieraliśmy naszą Gwiazdkę. Boże ile się napociliśmy, żeby te małe rączki i nóżki trafiły w odpowiednie otwory ubrań. A mała aż była bordowa z nerwów tak się wkurzała. Tak sobie z perspektywy czasu myślę, że zdecydowanie za ciepło ją ubraliśmy, ale wydawało nam się że z każdej strony czyhają podmuchy wiatry gotowe zaziębić naszą małą córeczkę ;) Dzień 6 września był słoneczny i w miarę ciepły, wracaliśmy w krótkich rękawach. Jechaliśmy samochodem w nerwach, jak z jajkiem, bo nie wiedzieliśmy jak Mała zareaguje. Na szczęście okazało się, że lubi podróże samochodem, postękiwała z oburzeniem tylko gdy staliśmy na czerwonym świetle. Ledwo weszliśmy do domu, trzeba było małą nakarmić i przewinąć. Zanim rozpakowaliśmy walizki, ogarnęliśmy się i zjedliśmy, trzeba było już małą myć. Później znów karmienie i do spania. Nareszcie w swoim łóżeczku! Pierwsza noc była ciężka. Pokarmu miałam jeszcze mało, Mała doiła non stop puste cycki, aż zaczęły solidnie boleć. Rano więc, żeby chociaż trochę się przespać dałam jej 10ml mleka modyfikowanego i zasnęłyśmy. Mała spała niespokojnie, wydawała odgłosy przez sen. Sapała, jęczała, wzdychała, mlaskała, aż czasem nie mogliśmy powstrzymać śmiechu. Budziłam się co chwilę i nasłuchiwałam czy oddycha. Dodatkowo szwy na podwoziu bolały, ciągnęły, ciężko było się swobodnie poruszać i usiąść, więc Mąż wstawał w nocy i podawał mi Malutką do karmienia tak, abym nie musiała wstawać. Nooo i oczywiście to przewijanie w nocy, minimum 1-2 razy trzeba było zmieniać pieluchę. Było ciężko-ta niepewność "czy dobrze to robię?", to permanentne zmęczenie... ale jednocześnie poznawanie tej małej istotki, uczenie się siebie nawzajem... to trzeba przeżyć. Ciężkim tematem jest też połóg ale o tym w innym poście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz