Za nami znów intensywne dni wypełnione po brzegi. Po pierwsze kupiliśmy Młodej buty na jesień. Zdecydowaliśmy się na Emel'e. Zdecydowały certyfikaty oraz ładny, niekiczowaty wygląd. Najtańsze nie są, bo kosztowały 180zł, ale jak pojechaliśmy do innego sklepu i Pani wyjęła nam buty za 220zł, które wyglądały jak ściągnięte z plastikowej lalki barbie, w dodatku świeciły przy wstrząsach.. to podziękowaliśmy i stwierdziliśmy, że Emel'e są super. Ładnie otulają stópkę, trzymają stabilnie, pozwalają kształtować nawyk prawidłowego stawiania stopy. Więc ogólnie zakupy udane.
Na weekend pojechaliśmy do teściów i na 3 urodziny chrześniaka. Zawieźliśmy prezenty, kupiliśmy dużą magnetyczną tablicę z literkami, cyferkami, taką po której można pisać kredą i pisakami, taką porządną i kilka zestawów puzzli. Wiem, że to aktualnie jest i niego na topie, więc prezent bardzo się podobał. Nie wiem, czy to taki wiek, czy charakter, ale weekendowy jubilat zrobił się wyjątkowo hmmm... trudny. Płacze co chwilę bez powodu, wystarczy, że coś mu się nie spodoba i od razu buczy. Nie chce się dzielić zabawkami, wyrywa Młodej zabawki i to nie tylko swoje ale i te które przywieźliśmy jej z domu. Nie chce się witać, nie chce się żegnać, nic nie lubi, ani urodzinek, ani "stolatów"... uhhhh powiem szczerze, że już mieliśmy dość jego wiecznego marudzenia i buczenia. Jak sobie coś umyśli to robi awanturę bez powodu, np wieczorem wymyślił sobie, że nie chce zdejmować skarpetek do kąpieli i taki był wrzask jak się okazało, że jednak musi, jakby go ktoś ze skóry obrywał. Jeśli to taki etap rozwoju, to oby przyszedł u nas jak najpóźniej i trwał jak najkrócej.
Mnie dopadł jakiś kryzys zmęczeniowy. Mija rok jak Mała jest z nami, a w tym czasie nie udało mi się przespać ani jednej całej nocy. A ostatnio jest ciężko, Mała znów budzi się o dziwnych porach, np dziś obudziła się o północy i domagała się mleka, a później jeszcze o 4, no i oczywiście na pierwsze śniadanie przed 7. W międzyczasie, jeszcze 2-3 razy się budziła z płaczem, nie wiadomo dlaczego. Przypuszczam, że to dalej uzębienie daje w kość, ale nie poprawia mi to humoru, bo jak było tych zębów 6, tak nadal jest tyle samo. A noce są ciężkie. Do tego jeszcze jutro na dobre zaczynam tą dorywczą pracę, będę chodziła koło 10 razy w miesiącu na 7 rano, więc już sobie wyobrażam jak bardzo to "pomoże" mi wypocząć. A przecież nie mogę wiecznie siedzieć w domu z dzieckiem. Nie stać mnie na to, no i szczerze powiedziawszy trochę tęsknie już za pracą...
Żeby nie było, że tak tylko marudzę, to Mała jest już naprawdę fajniutka, coraz bardziej kumata. Chodzi za jedną rękę, sama jeszcze nie umie. Czasem potrafi mnie zaskoczyć, w weekend jak zobaczyła kury to zaczęła sama z siebie mówić "koko". A pokazywałam jej kiedyś w książeczce tylko kury, nie myślałam, że zapamięta. Umie pokazać coraz więcej przedmiotów, lubi jeździć na rowerku trójkołowym, który dostała od moich rodziców, lubi chodzić na własnych nóżkach :) Więcej napiszę w podsumowaniu roczku pojutrze.
A jednak Emele :) Ja zamówiłam przez internet, zmierzyłam stopę i jutro tato ma nam je przywieźć, mam nadzieję, że będą dobre jak nie to oddamy :/
OdpowiedzUsuńJeśli Cię to pocieszy u nas nocki też kiepskie, ale u mnie o tyle wygodniej, że karmię Młodego przez sen :P
Powodzenia w nowej pracy!
Dzięki za radę, te Emele są super, jak na razie jestem bardzo zadowolona, mam nadzieję, że u was też się sprawdzą.
Usuń3mam kciuki żeby te noce się naprostowały. A może Mała się czymś denerwuje? Może wyczuwa jakiś Twój stres i zmęczenie i dlatego to tak wygląda?
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie wiem, jakoś specjalnie niczym się nie denerwuję, jestem po prostu niewyspana. Myślę, że to jednak zęby cały czas dają w kość. Ale dzięki za słowa pocieszenia :)
Usuń