czwartek, 19 lutego 2015

piątki wyjdźcie wreszcie!

U nas temat ząbkowanie nadal nieodmiennie jest na tapecie. Ostatnio nasiliły się uporczywe objawy tego procesu. Najbardziej dają nam w kość pobudki nocne, średnio co pół godziny, godzinę. Młoda budzi się z płaczem, albo płacze przez sen, albo jęczy. Sama nie wiem czy tak ją boli, czy coś jej się śni w związku z tymi zębami, czy jeszcze coś innego. Nie chcę w nią ładować ibuprofenu tak bez opamiętania, więc daję jej jak już jest naprawdę kiepsko. Najgorsze jest to, że dzień wstaje i nie ma kiedy odespać.

Pogoda się nam poprawiła, jest zimno ale słoneczko przyjemnie świeci więc spacerujemy kiedy tylko możemy. Młoda nie chodzi tylko biega, lubi chodzić sama, krzyczy "siama siama!" i ucieka w swoją stronę. To ona dyryguje gdzie idziemy na spacerze. Jeśli w promieniu 200 m jest jedna kałuża albo psia kupa to Młoda na pewno ją znajdzie i w nią wdepnie :) Koło supermarketu blisko naszego domu nie mozemy przejść obojętnie, Młoda każe wejść i choćby przespacerować się między półkami. Na szczęście przeważnie obywa się bez zakupów.

Są ferie więc mamy przerwę od zajęć basenowych i gimnastycznych. I trochę nam tego brakuje więc czekamy niecierpliwie na wznowienie. Fajnie się jeździ po mieście, luźniej jakoś, no i w autobusach MPK można sobie czasem usiąść. Miodzio!

Dość często odwiedzają nas jacyś goście. A to moi rodzice, a to teściowa, koleżanki i koledzy. Młoda akceptuje każdego bez mrugnięcia okiem. Czasem zalotnie przez chwilę się powstydzi, ale to chyba tak dla niepoznaki. Opiekunkę akceptuje i cieszy się jak ta przychodzi. Krzyczy głośno "tiotia" i leci do niej się bawić. Nie ma problemu z tym, że wychodzę. Daje buziaka, mówi "papa" i zostaje z uśmiechem na buzi z ciocią. Odpowiada mi to, że nasza opiekunka jest energiczna i młoda. Przynajmniej nie ma oporów i problemu, żeby potarzała się z Młodą po podłodze, czy powygłupiała się na łóżku :) W zasadzie nie mam do niej większych zastrzeżeń, zobaczymy jak będzie dalej.

Wśród mich najbliższych koleżanek nastąpił wysyp ciąż. Zaczęłam myśleć nieśmiało o drugim dziecku. Jednak po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw stwierdziłam, że jeszcze nie jest to dobry czas. DOpiero wróciłam do pracy i choć jestem zmęczona to jednak praca daje mi satysfakcję. I na razie nie mam ochoty na siedzenie na L4 w domu. A jeśli będę tak wymiotować jak w pierwszej ciąży, to innego wyjścia nie będzie. Dlatego plany urodzenia 2 dziecka odkładam na "za jakiś czas", realnie pewnie przynajmniej rok - półtorej.

A póki co zmagamy się z ząbkowanie, czekam z utęsknieniem, aż nie będziemy musieli wglądać kolejnego zęba. Jeszcze tylko i aż cztery. Oby poszło w miarę szybko, bo na bezbolesność niestety nie liczę :(

sobota, 7 lutego 2015

postępy

Opuszczam się w pisaniu a tyle się dzieje. Młoda codziennie łapie nowe słowa, nowe umiejętności. A ja próbuję złapać każdą wolną chwilę z nią i wykorzystać ją maksymalnie żeby się przytulić, pobawić, zwyczajnie pobyć ze sobą. Podjęłam decyzję o rezygnacji z pracy dodatkowej. Jeszcze tylko nie wiem czy już od marca, czy dopiero od kwietnia. Uznałam, że Małej należy się wiecej czasu spędzonego z mamą, a mnie należy się więcej niż 2 dni wolne w miesiącu :)

Z nowości to zaczęłyśmy znów jeździć na basen. Myślałam że po tak długiej przerwie Młoda zapomni i będzie się bała wody. Zwłaszcza, że jeździmy zupełnie gdzie indziej. Wcześniej dojazd zabierał am ok godzinę, bo trzeba było się przedrzeć przez całe miasto, więc poszukałam czegoś bliżej. W nowym miejscu bardzo nam się podoba a dodatkowo zajęcia są kilka razy w tygodniu i jeśli nie pasuje nam godzina i dzień jednych to idziemy na drugie. To przy pracy zmianowej bardzo się przydaje. Młoda mnie zaskoczyła bo jak zobaczyła basen to aż skakała z radości, w wodzie czuje się jak rybka, wskakuje do niej bez lęku, a w rękawkach potrafi już przez chwilkę sama płynąć pieskiem. Jestem z niej bardzo dumna, a dodatkowo widzę ile radości dają jej te zajęcia. Więc wykupiłyśmy karnet do czerwca z mocnym postanowieniem, że będziemy chodzić regularnie.

Zdrówko nam ostatnio dopisuje. Wszyscy dookoła chorzy, a my się jakoś trzymamy, oby tak dalej! Nadal chodzimy na gimnastykę. Chociaż Młoda ma ostatnio taki etap jakiś, że nie lubi jak dzieci się do niej za bardzo zbliżają. Oby jej przeszło :)

Nóżki Młodej są coraz silniejsze, zaskakuje mnie jakie odległości potrafi przejść. Codziennie wyruszamy na spacer. Czasem z mamą, a czasem z tatą. Zaliczyliśmy też pierwszą przejażdżkę na sankach. Młoda nie była zbyt poruszona, chyba nie było to dla niej jakieś emocjonujące przeżycie.

Każdego dnia słownik Młodej poszerza się o kolejne słówka, chętnie powtarza wszystko o co się ją poprosi i to, co niekoniecznie powinna powtarzać. Ostatnio do mojego Męża przyszedł kolega i jeden do drugiego powiedział w żartach "ty kołku", a Młoda zaczęła powtarzać "koku, koku". Podłapała skubana oczywiście to co nie powinna. Niektóre słowa mówi po swojemu, ja potrafię ją zrozumieć, Mąż też, ale osoby z zewnątrz często potrzebują tłumacza. Młoda potrafi pokazać już bardzo dużo części ciała, łącznie z tymi bardziej szczegółowymi jak pępek, brwi, rzęsy, policzki, pazurki. Sama próbuje myć włosy i ubierać się. To drugie bez większego powodzenia, ale ważne że próbuje. Jak się ja poprosi to mówi kocham "koam", chociaż nie wie o co chodzi za bardzo to i tak jest to słodkie. Nadal na wszytskie pytania odpowiada "nie". Chociaż umie powiedzieć "tak" to i tak jak się ją o coś zapyta to mówi "nie".
Np. "Kochasz mamę?
- Nie!
- A powiedz tak...
- Taaaa
- No to kochasz mamę?
- Nie!"
No i taka jest z nią rozmowa.

Młoda ma coraz lepszą pamięć. Zna już coraz więcej osób i widać, że je rozpoznaje. Codziennie przynosi telefon i chce dzwonić albo do baby albo do dziadzia. Już nie ucieka od telefonu tylko słucha i odpowiada na pytania, oczywiście w granicach swoich możliwości. Pamięta, że była na basenie i robiła "ciap ciap" i jak wskakiwała do wody "hopaaaaa". i Jak liczyliśmy do trzech.... raz, dwa i.... "cyyy". Do tego potrafi przyjść spontanicznie sama z siebie dać buziaka, władować się na kolana, próbować zwrócić moją uwagę na siebie gdy jestem zajęta. Jest już taką fajną Małą dziewczynką, z którą można nawiązać jakąś rozmowę, czymś ją zainteresować. Uwielbia czytać książeczki, w końcu przestała je zjadać. Codziennie przerabiamy te same lektury, jak ją poproszę o konkretną książkę to poszuka i przyniesie.

Powoli dochodzimy do ładu ze spaniem. Młoda potrafi przespać do 6 lub 7 jednym ciągiem, dopiero później jest pobudka na butlę także może doczekaliśmy się TEGO momentu kiedy w końcu odstawimy nocne przekąski ;) Z jedzeniem powoli powoli ale coś drgnęło. Młoda w końcu potrafi ugryźć coś z większego kawałka. Wczoraj zjadła całego banana gryząc po kawałku. Zamierzam jej dać po prostu jedno danie z obiadu do samodzielnego jedzenia, może w ten sposób się nauczy :)
Ok muszę kończyć, postaram się pisać bardziej regularnie, bo umyka mi coraz więcej rzeczy a fajnie będzie zajrzeć za kilka lat i poczytać o postępach naszej Córy :)

piątek, 16 stycznia 2015

po przerwie

Dużo czasu minęło od ostatniego wpisu. Doba mi się kurczy i muszę wybierać rzeczy ważne i ważniejsze. Więc wizyty na blogu stały się zdecydowanie rzadsze, bo wolę ten wolny czas spędzić z Córą moja kochaną:) No ale szybko po kolei spróbuję nadrobić to, co wydarzyło się przez te 2 tygodnie.
Weekendowy wyjazd do moich rodziców bardzo się udał. Spędzanie czasu całą rodzinką jest naprawdę super, brakowało mi tego. Dodatkowo moich rodziców odwiedziły siostry i brat mojego taty. Mała była w swoim żywiole. Miała dużą publiczność, była jedynym dzieckiem, więc każdy ją zaczepił, wziął na ręce, dał coś dobrego do jedzenia. Latała jak z piórkiem w tyłku od jednej osoby do drugiej. A to książkę chciała oglądać, a to bawić się maskotkami. Tak strasznie się cieszę, że jest taka odważna i śmiało podchodzi do ludzi. To naprawdę dużo ułatwia, odchodzi nam problem płaczu gdy mama lub tata znika z oczu. Beproblemowo zostaje właściwie z każdym. Czasem potrzebuje kilku minut żeby się oswoić, ale nie płacze, nie ma histerii :) Nawet mój wujek, który twierdzi, że dzieci go nie lubią, bo się go boją, był w szoku, bo mała przyszła do niego na kanapę z zestawem małego doktora, kazała mu założyć stetoskop plastikowy na uszy i robić pieskowi "tiktak" czyli osłuchiwać. A potem dała mu buziaka w policzek, czym skradła jego serce :)

Poza tym styczeń mija nam w ciągłej gonitwie. Wymieniamy się przy Małej ile możemy, resztę zalepia opiekunka. Jest to męczące ale oszczędzamy dużo pieniążków. Coś za coś. Cały czas szukamy domu, bo w naszym mieszkanku jest nam zdecydowanie za ciasno. Marzę o tym, żeby następny rok rozpocząć już w czymś swoim, z ogródkiem. Ale jak będzie to się dopiero okaże.

Jeśli chodzi o Młodą to ostatni czas to ogromne postępy w mówieniu. Potrafi powtórzyć już prawie każde słowo, najczęściej po swojemu, bardzo często nie da się tego zrozumieć, ale najważniejsze że chce i próbuje. To taka ulga, że można się z nią jako tako porozumieć :) Chociaż z tym też różnie bywa. Ostatnio Młoda stoi przed szafą i krzyczy "pija! pija!". Nie wiem o co jej chodzi, więc pytam. A ona pokazuje szafkę ręką i powtarza "pija,pija", coraz bardziej płaczliwym głosem. W końcu otworzyłam jej szafkę i okazało się, że chodzi jej o kredki czyli "pisiu-pisiu", które schowałam tam dwa dni temu - a ta skubana sobie to zapamiętała.

W ogóle Mała coraz lepiej pamięta osoby i zdarzenia. Na przykład są zabawy, które wymyśla jej opiekunka i Młoda bawi się w jakiś sposób tylko z nią. No i teraz gdy tylko niania przychodzi, to Młoda wyciąga jej zestaw zabawek potrzebnych do tej konkretnej zabawy. :) Wie spryciara że dziadzia i babcia pozwalają na więcej niż mama. Wie, że gdy coś zbroi to wystarczy zrobić smutną minkę i dać mamie lub tacie buziaka, żeby stopić nasze serca.

Od Sylwestra cały czas chce wyglądać przez okno, bo a nóż będzie "bach-bach" (fajerwerki). Bidula jest taka smutna jak nic się nie dzieje. Ostatnio na topie jest też wypatrywanie samolotów na niebie i karetek na sygnale. Krzyczy wtedy "ioioioio!!" i pędzie na złamanie karku do okna. No a później gdy karetka już przejedzie to jest jej smutno, że już nie ma.

Szczerze powiedziawszy to im jest starsza tym fajniejsza, choć każdego dnia wydaje mi się, że to niemożliwe. Tak bardzo ją kocham. Żyję czekając na te chwile kiedy położę się z nią wieczorem żeby ją uśpić, a małe ramionka złapią mnie za szyję z całych sił. Czekam na te 100 buziaków, które dostanę zanim zapadnie w sen :) Czasem leżę z nią w ciemności i słucham jej spokojnego oddechu i nie mogę uwierzyć, że mam takie szczęście, żeby być jej mamą...

p.s. Młoda ma już 15 zębów. Może jak wyjdzie pozostałe 5 to zacznie przesypiać nockę? :)

piątek, 2 stycznia 2015

Nowy Rok :)

No i rozpoczął się Nowy Roczek, nie mogę uwierzyć, że rocznikowo mam już 30 lat, a Młoda 2 :) Sylwester minął nam spokojnie, w domu. A Nowy Rok mi cały w pracy, a Mąż z Młodą urzędowali wspólnie w domku. Córa była zachwycona fajerwerkami, co prawda nie widziała tych o północy, ale już od popołudnia dość dużo strzelali, więc sylwestrowe popołudnie spędziliśmy w większości przy oknie. Młoda nie chciała zejść z parapetu tak jej się podobało. Niestety malutka nie rozumie, że to taki jeden dzień w roku i teraz wyczekuje znów na "bachbach". Dziś się prawie popłakała jak jej powiedziałam, że nie ma :(

Coraz więcej rzeczy ją cieszy, jest spostrzegawcza. Pilnie obserwuje co się wokół niej dzieje i powtarza po nas ruchy i czynności, które wykonujemy. Ostatnio postanowiła umyć podłogę szmatką do czyszczenia okularów mojego Męża. Karmi Misie i lalę, czesze, fajnie się na to patrzy. Zrobiła się naprawdę fajna, taka komunikatywna. Powtarza po swojemu słowa, dziś mówię do niej "psuju!" bo potargała książkę. A ona na to "psiu psiu" :)

Młoda uwielbia choinkę, codziennie każe sobie zapalić światełka, stuka w bombki - na szczęście plastikowe. pokazuje gdzie są gwiazdki i światełka. Musieliśmy drzewko przywiązać do karnisza i do rurki pod parapetem, bo inaczej już nie raz by grzmotnęła. Młoda nie jest zbyt delikatna, ale jak się jej zwróci uwagę to robi "cacy" choince.

Na weekend jedziemy do moich rodziców, ma tam też być ciocia, z ktrórą się długo nie widzieliśmy, a Młoda będzie ją widzieć w ogóle pierwszy raz. Także będzie wesoło :)

Życzę sobie i wszystkim dookoła Szczęśliwego Nowego Roku :)

środa, 31 grudnia 2014

już po świętach

Święta minęły nawet nie wiem kiedy, połowę spędziliśmy u teściów, a drugą połowę... w pracy. Było miło, ale nawet nie zauważyłam jak przeleciało. Obiecałam sobie, że za rok wezmę jakiś urlop przed świętami, żeby nie orać całe święta :/ Młoda była bardzo zadowolona z wyjazdu, ona lubi jak się coś dzieje. Inne zabawki, inne kąty, można wszystko pozwiedzać, wszystkiego dotknąć. Moi teściowie nie mogli się nadziwić jaka jest otwarta na ludzi. W 1 dzień świąt została z moim teściem (który nigdy nie opiekował się żadnym dzieckiem) na godzinę, gdy poszliśmy do kościoła. Teść sam się zgłosił do opieki, co mnie bardzo zdziwiło. Młoda zrobiła nam papa i została z dziadziem. Oczywiście po 5 minutach zrobiła mu kupę no i dziadek miał pierwsze w życiu zmienianie pampersa. Ubrał tył na przód, no ale poza tym wszystko super :) Czasem mam wrażenie, że jakbym zostawiła Małą z bezdomnym na ulicy nawet to by była zadowolona. Nie ma problemu zostać z kimkolwiek. Przedwczoraj przyszedł do nas ksiądz po kolędzie. Ja oczywiście byłam w pracy więc przyjmowali księdza Mąż z Młodą. Byłam przekonana że Córa będzie zawstydzona, będzie się bać. A tu nic. Dała na progu "cześć" księdzu, po czym władowała się na kanapę koło niego, zaczęła szarpać go za zegarek na ręce, pochwaliła się wszystkimi swoimi umiejętnościami, a na do widzenia dała mu buzi i krzyczała za nim "papa" i "hej" jeszcze jak wchodził do mieszkania naprzeciwko :)
Co do świąt to obyły się bez konfliktów i nieprzyjemności. Jeynym zgrzytem było zachowanie mojego chrześniaka B., który albo przechodzi teraz jakiś ośli okres, albo ma trudny charakter. Cały czas się mazał. A to wujek (mój Mąż) na niego krzywo spojrzał, a to nie może siedzieć przy stole i piszczeć. Wyrywał Młodej jej własne zabawki z ręki, nie pozwalał się bawić swoimi. Jego rodzice nie chcieli lub nie umieli mu niczego wytlumaczyć :/ już miała nerwy na niego, starałam się za bardzo nie ingerować w zabawy dzieci, ale jak po raz któryś z rzędu B. podbiegł do Młodej i tak jej gwałtownie wyrwał jej własną zabawkę z ręki, że aż ją przewrócił to nie wytrzymałam i powiedziałam mu parę słów. Oczywiście był płacz, a moja szwagierka (jego mama) zamiast mu cokolwiek wytlumaczyć, powiedzieć, gada do niego "misiu ja Cię kocham", "dziecino ale z Ciebie samolub". Jak staram się nie krytykować sposobu wychowywania innych, tak takie podejście wydaje mi się trochę dziwne? Bo nie wiem czego Młody ma się w ten sposób nauczyć? I naprawdę nie mówię tu o jakimś ostrym karceniu, biciu itp ale jakiekolwiek zasady dziecko chyba musi znać. Mój szwagier swierdził, że to prawo dżungli i wygrywa silniejszy. Ok więc poczekamy aż Młoda będzie większa i lutnie Młodemu jak jej zabierze zabawkę, wtedy też powiem, że to prawo dżungli :)

Ostatnio Młoda powtarza nowe słowa w zastraszającym tempie. Usłyszy coś i zaraz próbuje powtarzać, czasem nawet nie wiem skąd pewne rzeczy przyswaja. Ostatnio zaczął padać śnieg. Młoda siedzi przy zabawkach i nagle patrzy w okno i krzyczy "kap kap kap" i pokazuje. Musiał Mąż z nią godzinę stać w oknie i patrzyli jak śnieg pada. Powiedział Młodej, "zobacz jak jest biało" i teraz chodzi i pokazuje , że jest "kap kap" i "biaaaaaa" :)

Dziś Sylwester, nie spędzamy go jakoś wyjątkowo, Mąż pracuje do 22, ja jutro idę na całodzienny dyżur więc też nie poszaleję. Pewnie wypijemy po kieliszku szampana i pójdziemy spać :) Ale nie jest mi przykro, bo jestem zmęczona i nie mam ochoty na całonocne wojaże. Zresztą nie lubię takich dni kiedy wypada iść na imprezę, koniecznie trzeba mieć dobry humor i ochotę na szaleństwa.
Nie robię żadnych podsumowań. Sobie i wam życzę tego, żeby rok 2015 był rokiem zmian na lepsze,w myśl zasady, że kto nie idzie do przodu, ten się cofa :)

sobota, 20 grudnia 2014

kierat i problemy z jedzeniem

Pierwsza nocka w pracy za mną, jakoś przeżyłam dziś czeka mnie druga, także wytchnienia nie ma :) ale w sumie muszę powiedzieć, że lubię moja pracę. Czuję się dzięki niej potrzebna, daje mi ona satysfakcję z tego, że coś potrafię, że w czymś jestem dobra. Sprawia, że jestem niezależna finansowo, a jest to dla mnie bardzo ważne. Jest mi z tym dobrze. Minusem jest mniejsza ilość czasu, którą moge poświęcić Córeczce. Wczoraj byłam w pracy od 7 rano do 19, gdy wróciłam to Mąż już ubierał Małą  po kapieli w piżamkę. Jak cudownie było się wtulić w jej pachnącą szyjkę  i położyć z nią na łóżku, żeby ją uśpić :) takie rzeczy człowiek docenia dopiero jak nie jest mu dane robić to codziennie. Od czasu naszej wizyty w szpitalu usypiania Małej polega na tym, że kładę się z nią do łóżka, ona sie trochę wierci, opowiadam jej szeptem różne rzeczy, ona słucha uważnie, potem się trochę kokosi, daje mi 100 buziaków, obejmuje mnie za szyję małymi lapkami i przytula, mówiąc "młamłamła" ("mojamojamoja"). Zasypia różnie, czasem po 2, a czasem po 40 minutach. Nie ma problemu żeby poszła też spać z tatą. W ciągu dnia usypianie wygląda podobnie. Koło 11 mówię jej że pora na "aaaa" i że mama zrobiła mleko. Bierzemy butlę, małpkę przytulankę pod pachę i Młoda sama pędzi na łóżko, ciesząc się, że zrobi "aaa". Nie ma histerii, płaczu, co mnie cieszy, bo mieliśmy moment, kiedy naprawdę cieżko szło nam zasypianie.

Noce są różne. Jednej nocki budzi się o 1  na mleko, a później jeszcze o 6 na kolejne, a drugiej ma jedną pobudkę koło 4-5. Nie wiem czy jest szansa, że kiedykolwiek zacznie przesypiać całe noce? Bo ja już straciłam nadzieję...

Z jedzeniem niestety nie ma jakiś dużych postępów. Młoda je dość chętnie, ale nadal ma problemy z jedzeniem grudek i pokarmów stałych. nie ma mowy o zjedzeniu np ugniecionych ziemniaczków, czyli drugie dania wyglądają mniej więcej tak samo jak zupy, muszę być w postaci półpłynnej. Trochę mnie to zaczyna martwić i zastanawiam się czy nie powinniśmy skonsultować tego z lekarzem, czy ona z tego wyrośnie? Zauważyłam, że ona jak dostaje zupę to w ogóle nie gryzie. Po prostu łyka, a gdy jest jakiś kawałek to się dławi i ma odruch wymiotny. Gdy jej mówię żeby gryzła ząbkami to rusza szczęką ale dopiero jak już połknie to co ma w buzi. Gdy dostanie do ręki ciastko, albo kawałek jabłka to potrafi ugryźć kawałek i pogryźć. Ostatnio polubiła mandarynki, ale żeby zjadła muszę jej obierać każdy kawałek z tej białej skórki i dzielić na 2-3 części, inaczej wypluwa. Jestem bezradna i nie wiem czy czekać cierpliwie, czy iść do lekarza...

wtorek, 16 grudnia 2014

czy warto sprawdzić opiekunkę?

Katar powoli odpuszcza, na szczęście. Dziś już zaliczyliśmy zajęcia na gimnastyce i spacerek. Pogoda jest całkiem ok jak na grudzień, więc trzeba korzystać. Na zajęciach dziś Młoda dawała z siebie wszytsko. Najbardziej lubi turlać się po materacach, włazić do takich materacowych studzienek i siedzieć w nich no i jej ulubione zajęcie - czyli wiszenie na kółkach gimnastycznych. Skubana potrafi tak 20 sekund się utrzymać :) może jakaś kariera gimnastyczna przed nią? Po zajęciach Młoda była taka wykończona, że udało się tylko podać jej zupę, po czym padła w ciągu 2 minut i spała 2 i pół godziny. To chyba jej się nie zdarzyło od pół roku więc aż do niej zaglądałam czy oddycha :)

Od czasu do czasu tak mam, że zastanawiam się kim Młoda będzie, jakim człowiekiem będzie, co będzie robiła w przyszłości. Teraz na tapecie jest zestaw małego lekarza. Cwaniara chodzi i robi "tik tak" czyli osłuchuje wszystkich swoim plastikowym stetoskopem. Uwielbia czytać książeczki, mamy już większość opracowane, muszę wybrać się na jakieś zakupy i powiększyć nasz zbiór. Przy jedzeniu czyta "książkę o dzidziusiach". Jest to broszurka z Bobovity o odżywianiu niemowląt i małych dzieci. Nie wiem czemu ale uwielbia tą książkę i nie ma mowy żeby coś zjadła bez niej. Pokazuje który dzidziuś robi mniam mniam, który całuje mamę, który ma czapkę :) czasem domaga się długopisu i pisze po swojemu w tej książce. Jest już mocno zmaltretowana, poklejona jedzeniem, potargana, brakuje połowy stron. No ale nadal jest ulubiona.

Koleżanka mnie namawia, żebym sprawdziła naszą opiekunkę. Tzn. żebym zostawiła dyktafon lub kamerkę. Z początku mówiłam, że raczej się na to nie zdecyduję, ale teraz to rozważam. Nie to żebym było coś niepokojącego w relacjach mojej Córy z opiekunką, ale w końcu  to moje dziecko. A wydaje mi się, że psychika malucha  w tym wieku jest wyjątkowo wrażliwa i łatwo ją skrzywić. A później trudno naprawić szkody. Więc może warto?