Weekend okazał się nie taki fajny jak się zapowiadał. Po kłótni z Mężem pojechałyśmy z Małą same do moich rodziców. Było miło, ale jednak we dwie to nie to samo. No nic, mam nadzieję, że nie stanie się to regułą i że to przejściowy kryzys. Coś się nie możemy ostatnio dogadać :/ Z wyjazdu wróciłam z ponownym bólem gardła i zapaleniem ropnym spojówek. Myślałam, że samo przejdzie, ale chyba jednak będę musiała jutro przejść się do lekarza. Staram się nie przytulać za bardzo Malutkiej żeby jej nie zarazić, ale trudno zachować dystans, kiedy ta wspina się po mnie, wsadza mi palce do nosa, gryzie mnie i liże :) No ale mam nadzieję, że nie złapie mojego bakcyla.
Mała chyba przeżywa skok rozwojowy. Ciężko czasem zrozumieć o co jej chodzi, wkurza się o byle co, zaczyna przeraźliwie płakać. Zauważyłam, że zaczyna się złościć gdy nie dostaje tego co chce, robi się coraz bardziej rozumna skubana :) Wcześniej zasypiała bez problemów sama w łóżeczku, ostatnio tak jak już pisałam jest problem. Wstaje dotąd aż nie może już ze zmęczenia ustać na nogach, a potem zaczyna przeraźliwie płakać. I jestem rozdarta, bo nie wiem czy czekać, aż jej przejdzie, czy do niej lecieć? Straszne sceny urządza przy tym spaniu, a przecież nie wkładam jej do łóżeczka jak nie jest zmęczona, tylko jak widzę, że już marudzi i trze oczy. Widzę, że chce jej się spać, ale nie potrafi się wyciszyć. Ciekawe ile może trwać taki skok? Mam nadzieję, że nie zwariuję zanim się skończy.
Pamiętam, że te skoki rozwojowe u Młodego doprowadzały mnie do szału.. Potrafił być wtedy bardzo marudny i upierdliwy :/ Trzymaj się, cierpliwości życzę!
OdpowiedzUsuń