środa, 6 sierpnia 2014

jaką matką miałam być, a jaką jestem

Chyba prawie każda kobieta ma jakieś tam wyobrażenie o sobie jako mamie. Widząc dzieci znajomych lub w rodzinie i obserwując ich relacje z rodzicami myślimy sobie "nie chciałabym tego robić w ten sposób", albo "też bym tak chciała". Czasem nawet decydujemy się wyrażać swoje zdanie na niektóre tematy, osądzać innych rodziców i mówić kategorycznie "ja nigdy tak nie zrobię...". Też taka byłam, może dalej po części jestem, ale macierzyństwo nauczyło mnie pokory. Wiem już, że dziecko nie jest nakręcaną zabawką, która będzie chodzić dokładnie tak jak ją ustawię, że czasem mimo moich wysiłków i tak będzie inaczej niż bym chciała, inaczej niż sobie wyobrażałam.

To co nie poszło do końca "po mojej myśli":
- zasypianie - przed porodem napatrzyłam się na moją szwagierkę, która nauczyła swojego synka zasypiania na rękach i bujania. Od urodzenia był noszony przed snem i tylko w ten sposób mógł usnąć. Wszystko było super póki mały ważył 3-5 kg. Ale gdy urósł i trochę przybrał, noszenie go zaczęło być problemem. Myślałam sobie wtedy "nigdy przenigdy nie będę usypiała dziecka na rękach". Więc jeszcze w ciąży zaopatrzyłam się w mądre książki, w których wnikliwie studiowałam rozdziały o zasypianiu. Zaczęło się obiecująco. Mała nie była bardzo problemowym dzieckiem i w miarę szybko załapała o co chodzi. Smok do buzi, światło bach - zgaszona no i lulu. Wszystko było miodzio do 7 miesiąca, gdy pojawił się lęk separacyjny. Okazało się, że moja obecność jest do zasypiania niezbędna. Później gdy Mała zaczęła wstawać, problem jeszcze się nasilił. Do tego stopnia, że dość często zdarzało mi się wyjąć ją z łóżeczka i nosić po pokoju dopóki nie zasnęła. To samo dotyczy usypiania w wózku. Na szczęście gabaryt naszego mieszkania nie pozwala nam na trzymanie wózka w domu, więc tu nie miałam wyjścia, ale zdarzyło mi się wziąć Córę do wózka i jeździć wokół bloku żeby zasnęła..
- przegrzewanie - wydawało mi się, że nie jestem jedną z tych przewrażliwionych mam, nakładają dziecku 10 warstw ubrań gdy na dworze jest 20 stopni. Jakże się myliłam. Moja paranoja wyszła ze mnie jak tylko Mała się urodziła. Jak teraz patrzę na jej zdjęcia z pierwszego spaceru to aż jej współczuję. Mąż w krótkim rękawku, ja w cienkim sweterku, a Córa wyubierana jak na Syberię. Na początku cały czas mi się wydawało, że jest za cienko ubrana, miałam fioła na punkcie tego, że zmarznie i będzie chora. Na szczęście po 2-3 tygodniach się obudziłam. Zobaczyłam, że zawinięta w koc do spania, jest najzwyczajniej cała spocona. Że ubrana w body z długim rękawem, pajaca, spodenki i skarpetki w domu gdzie się grzeje, jest ponad 20 stopni jest na pewno przegrzana. I teraz raczej ubieram dziecko tak jak siebie. Jeśli ja idę w swetrze to jej też zakładam bluzę, jeśli mi jest gorąco i idę w stroju prawie plażowym to nie widzę sensu, żeby Małej ubierać cokolwiek poza pampersem i lekką sukienką.
- jedzenie - spodziewałam się, że roczne dziecko będzie już w zasadzie jadło razem z nami. W życiu nie myślałam, że 11 miesięcznej Córce będę miksować zupy na papkę :/ no ale co mam zrobić? Jest jak jest, powoli się uczymy. Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się odłożyć blender na bok i zasiąść razem do wspólnego posiłku :)
- karmienie piersią - wyglądało to tak pięknie na zdjęciach, na filmach, w gazetach. Gdy koleżanki przedwcześnie kończyły karmić przez problemy laktacyjne, myślałam sobie "co to za problem, jak by chciała to by karmiła". Tak bardzo się myliłam. Moja droga mleczna była długa i ciężka, 8 miesięcy trwała ta walka z samą sobą, z laktacją i z dzieckiem, aż się poddałam.


To co nam się udało:
- Mała nie boi się psów i obcych ludzi - było to dla mnie bardzo ważne, żeby miała kontakt ze zwierzętami i żeby była otwarta na ludzi. Wolę za jakiś czas uczyć ją kontrolowanej nieufności w stosunku do obcych, niż martwić się, że kompletnie nie odnajduje się w środowisku osób, które nie do końca zna.
- Mała pije wyłącznie wodę, aby ugasić pragnienie. Nie dostaje soczków ani herbatek. Bardzo mi na tym zależało, ze względu na zęby. Nie wykluczam, że kiedyś będzie piła inne napoje, ale chciałabym, żeby podstawowym płynem do zaspokajania pragnienia była woda. Nie było łatwo, ale się udało :)
-Córa wie, że pewnych rzeczy jej nie wolno. Mamy znajomych, których Syn może robić wszystko. Wliczając w to niszczenie rzeczy (rysowanie kamykiem po lakierze samochodu, dziobanie śrubokrętem po telewizorze, rzucanie telefonem komórkowym, wybijanie szyby kamieniem - to wszystko kwitowane jest słowami "nic się nie stało"). Z tymi znajomymi spotykamy się sporadycznie i nigdy u nas, właśnie ze względu na ich dziecko. Każdy ma inny pogląd na sprawę. Ja uważam, że życie w społeczeństwie narzuca nam pewne ograniczenia i chciałabym wpoić to Córce, póki jest mała. Dlatego uczę ją, że niektóre rzeczy nie służą do zabawy, np sprzęt grający męża, kontakty, piloty, telefony. Za każdym razem mówię "nie wolno" i stanowczo zabieram  taką "zabawkę". Nie chcę chować wszystkiego za drzwiczkami, usuwać wszystkiego z zasięgu małych łapek, chcę, żeby wiedziała, że po prostu niektóre przedmioty nie służą do zabawy. I widzę już efekty. Córa szerokim łukiem omija głośniki i wzmacniacze, a także (przeważnie) migoczące routery. Problem jeszcze jest z pilotami, telefonem i laptopem ale pracujemy nad tym :)
- pozbyliśmy się smoka do 1 roku życia. Już kiedyś pisałam, że dzieci latające ze smoczkiem po placu zabaw wyglądają dla mnie strasznie, jak zakneblowane. Cieszę się, że pożegnaliśmy "cumla" zanim moja Mała do nich dołączyła. Roczek był dla mnie górną granicą i udało nam się pozbyć problemu przed czasem, bo miesiąc temu :)

Mam nadzieję, że z czasem będziemy mieć coraz więcej sukcesów, chociaż już się tak bardzo nie spinam. Najważniejsze jest dla mnie to, żeby Mała była szczęśliwa i zdrowa, a reszta się jakoś ułoży. I chociaż mam czasem gorsze dni i chwile załamania to ogólnie uważam się za szczęściarę :)

4 komentarze:

  1. Gratuluję sukcesów! To szczera prawda o czym piszesz, życie weryfikuje nasze wyobrażenia, sama się o tym przekonuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, życie wszystko weryfikuje:) dzięki i pozdrawiam!

      Usuń
  2. Oj ja też już od dłuższego czasu przymierzam się do takiego wpisu. Tylko, że u nas byłby dłuższy... Okazało się, że wyobrażenia o macierzyństwie w oparciu o informacje otrzymane od dzieciatych znajomych nijak nie przystają do rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o to koniecznie napisz, chętnie poczytam :) lubię jak ktoś nie słodzi tylko pisze jak jest. Macierzyństwo jest cudowne, ale też bardzo trudne i każdy kto pisze inaczej - kłamie :)

      Usuń